Fińska lekcja
85 lat temu Związek Radziecki zaatakował Finlandię. Powodem była odmowa (w przeciwieństwie do innych krajów tego regionu – Estonii, Łotwy i Litwy) spełnienia żądań wschodniego sąsiada. W jej przypadku nie chodziło tylko o zgodę na utworzenie radzieckich baz wojskowych, ale też scedowanie części terytorium – Przesmyku Karelskiego położonego w bliskiej odległości od Leningradu. Wbrew powszechnemu przekonaniu stanowisko fińskich polityków nie było jednomyślne. Nawet głównodowodzący armii i bohater narodowy Finlandii marszałek Carl Mannerheim opowiadał się za ustępstwami na rzecz ZSRR. Ostatecznie jednak Finowie postanowili zbrojnie bronić swojej suwerenności i już w początkach października zarządzili mobilizację. Dlatego w momencie radzieckiej agresji armia fińska była w pełni przygotowana do walki, a system umocnień na Przesmyku Karelskim dobrze przygotowany.
Wojna zimowa trwała niewiele ponad sto dni. Początkowo Armia Czerwona ponosiła ogromne straty bezskutecznie próbując przełamać fińską obronę na kilku odcinkach liczącego ponad tysiąc kilometrów frontu. Gdy jednak Sowieci w lutym wznowili ofensywę, wyczerpane oddziały fińskie nie posiadające już rezerw, zaczęły się cofać. Wydawało się, że los Finlandii jest przesądzony. A jednak Józef Stalin się cofnął. Pokój podpisany 12 marca 1940 roku w Moskwie oznaczał znacznie większe straty terytorialne Finlandii niż wcześniejsze żądania radzieckie (w tym ważne miasto położone u nasady Przesmyku Karelskiego – Wyborg), ale pozwalał jej zachować niezależność od Rosji. Utworzony w początkach wojny w opanowanym przez Armię Czerwoną przygranicznym Terijoki, proradziecki rząd Fińskiej Republiki Demokratycznej pod przywództwem lidera fińskich komunistów Otto Kuusinena, został po cichu zlikwidowany, a jego premier nigdy już nie pojawił się w swoim rodzinnym kraju (stanął na czele należącej do ZSRR Republiki Karelo-Fińskiej zlikwidowanej zresztą w 1956 roku).
Wycofanie się Stalina z pierwotnych planów wobec Finlandii prawdopodobnie spowodowane było planowanym wsparciem dla broniącego się kraju ze strony Francji i Wielkiej Brytanii i to mimo sprzeciwu Norwegii i Szwecji, które nie chciały przepuścić alianckiego korpusu przez swoje terytoria. Większym zagrożeniem byłyby zresztą naloty brytyjskich bombowców na pola naftowe i rafinerie w Baku, które dostarczały większość produktów naftowych dla ZSRR (znaczna część szła od końca 1939 roku do Niemiec). Radziecki przywódca nie dowierzał też do końca Hitlerowi, chociaż stosunki między ZSRR a III Rzeszą były w tym okresie bardzo dobre. Dlatego postanowił zadowolić się niewielkimi zdobyczami terytorialnymi, które pozwalały powrócić do pierwotnych planów w korzystniejszej sytuacji politycznej. Ta jednak wkrótce uległa pogorszeniu. Niespodziewana szybka klęska Francji być może przyśpieszyła szybsze skonsumowanie republik nadbałtyckich włączonych do ZSRR w lipcu 1940 roku, ale jednocześnie pokrzyżowała plany radzieckiego przywódcy liczącego na powtórzenie się sytuacji z okresu I wojny światowej – wyczerpującej wojny pozycyjnej na froncie zachodnim, co dawałoby sowieckiemu przywódcy szerokie pole manewru. Szybkie pogorszanie się stosunków radziecko-niemieckich ostatecznie uniemożliwiło ponowne zaatakowanie Finlandii, co planował sowiecki dyktator pod koniec 1940 roku.
Trzy dni po rozpoczęciu operacji Barbarossa Finlandia przyłączyła się do niemieckiej agresji na ZSRR. Tzw. wojna kontynuacyjna miała na celu odzyskanie utraconych rok wcześniej terenów. W przypadku Przesmyku Karelskiego Finowie rzeczywiście zatrzymali się na dawnej granicy swojego państwa, ale w Karelii poszli dalej zajmując obszary należące do ZSRR na mocy traktatu w Turku z 1920 roku, zawartego jeszcze z Rosją Radziecką. Radość z sukcesu nie trwała jednak długo. W czerwcu 1944 roku ofensywa radziecka błyskawicznie przełamała fińskie linie obronne na Przesmyku Karelskim. W ciągu kilku dni Armia Czerwona zajęła z naddatkiem wszystkie tereny odzyskane przez Finów w 1941 roku. Los Finlandii ponownie wydawał się przesądzony. A jednak w początkach września został zawarty rozejm, który pozbawiał ją dodatkowo okręgu Petsamo z bogatymi złożami rudy niklu oraz wymuszał oddanie Płw. Porkalla leżącego w niedużej odległości od Helsinek w celu utworzenia tam bazy wojskowej zabezpieczającej od północy wejście do Zatoki Fińskiej.
Zarówno w 1940 jak i w 1944 roku byli wojskowi i politycy, którzy uważali, że trzeba się walczyć do końca. Przeważyło jednak zdanie realistów, a zwłaszcza marszałka Mannerheima, którego zresztą Stalin darzył sporym szacunkiem. Stał się on zresztą gwarantem zawartego porozumienia obejmując na dwa lata stanowisko Prezydenta Finlandii. Uczucia nigdy jednak nie determinowały postępowania radzieckiego przywódcy. Dlaczego więc nie wykorzystał idealnej okazji, aby całkowicie podporządkować sobie Finlandię? Ani Wielka Brytania, ani Stany Zjednoczone nie mogłyby otwarcie przeciw temu protestować – przecież chodziło o państwo, które przez trzy lata było sojusznikiem III Rzeszy. A jednak i tym razem Stalin się cofnął. I podobnie jak w 1940 roku zadecydowały o tym okoliczności zewnętrzne.
Finlandia nie znajdowała się na głównym kierunku natarcia Armii Radzieckiej. Droga do Berlina prowadziła przez Warszawę, a nie przez Helsinki. Szybki sukces na Przesmyku Karelskim nie oznaczał jeszcze całkowitego zwycięstwa. W lipcu Finom udało się powstrzymać radzieckie natarcie, co oznaczało, że przełamanie kolejnej linii obronnej wymagałoby zaangażowania nowych sił. A te były potrzebne na głównym kierunku uderzenia i na Bałkanach, które z punktu widzenia interesów ZSRR były znacznie ważniejsze od peryferyjnej Finlandii. Na dodatek aliantom po kilkutygodniowych walkach udało się przełamać niemiecką obronę w Normandii i szybko ruszyć w głąb terytorium Francji. W Warszawie zaś wybuchło powstanie, a odmowa udzielenia jakiejkolwiek pomocy powstańcom spotkała się z dezaprobatą ze strony aliantów. W tej sytuacji Finlandia zeszła na dalszy plan.
Trzeci raz Finlandia stanęła na krawędzi przepaści w początkach 1948 roku. Ogłoszona rok wcześniej doktryna Trumana, a wkrótce potem Plan Marshalla odrzucony przez Moskwę i zależne od niej państwa (także Finlandię) oznaczało ostateczne zerwanie wojennego sojuszu i początek zimnej wojny, która mogła się szybko przekształcić w wojnę gorącą. W tej sytuacji Stalin postanowił skonsolidować swój obóz likwidując wszelkie odrębności i eksperymenty, które dopuścił w okresie bezpośrednio powojennym. We wrześniu w Szklarskiej Porębie liderzy partii komunistycznych (w tym także Włoch i Francji) dowiedzieli się, że jedynym obowiązującym modelem jest ten, który obowiązuje w ZSRR. W lutym 1948 roku komuniści przejęli pełnię władzy w Czechosłowacji – jedynym państwie Europy Środkowej, w którym obowiązywał jeszcze system demokratyczny. Odbyło się to jednak z zachowaniem zasad parlamentaryzmu, chociaż dzisiaj zwykle nazywa się te wydarzena puczem lutowym. W rzeczywistości zadecydowały błędy centroprawicowej opozycji (brak porozumienia z socjaldemokratami), niezdecydowanie Prezydenta Benesza, ale także autentycznie duże poparcie dla komunistów (zwłaszcza w Czechach). W ciągu kilku następnych miesięcy komunistyczno-socjaldemokratyczna większość parlamentarna zlikwidowała pozostałości pluralizmu i systemu demokratycznego, a Czechosłowacja karnie zajęła miejsce w stalinowskim szeregu. Spośród państw znajdujących się w strefie wpływów ZSRR pozostawała jeszcze tylko Finlandia. Mało kto miał nadzieję, że nie podzieli ona losu Czechosłowacji.
W początkach 1948 roku fińscy politycy zostali poinformowani, że Moskwa życzyłaby sobie zawarcia sojuszu wojskowego. Podobne zostały wkrótce podpisane z Węgrami i Rumunią, ale były to kraje rządzone przez komunistów. W Finlandii premierem był lewicowy socjalista Mauno Pekkala, który należał do Demokratycznego Związku Narodu Fińskiego – koalicji komunistów i ich sojuszników. Lider komunistów Yrjö Leino sprawował funkcję ministra spraw wewnętrznych, co było charakterystyczne dla wszystkich krajów, które znalazły się w radzieckiej strefie wpływów i umożliwiało likwidowanie polityków partii opozycyjnych pod wydumanymi zarzutami zdrady narodowej (metoda salami). W przypadku Finlandii to jednak nie zadziałało. Mimo swoich lewicowych poglądów i premier, i minister spraw wewnętrznych czy to ze strachu, czy z powodów patriotycznych nie chcieli w pełni realizować powstających w Moskwie planów siłowego przejęcia władzy przez komunistów.
Decydującą rolę odegrał jednak Prezydent Juho Paasikivi – doświadczony dyplomata, który dwukrotnie już negocjował w Moskwie warunki zakończenia działań wojennych. Tym razem odmówił wyjazdu do Moskwy wymawiając się stanem zdrowia. Cierpliwie jednak tłumaczył wysłannikom Stalina, że z punktu widzenia ZSRR lepszym rozwiązaniem będzie przyjęcie znacznie złagodzonej wersji traktatu, który zostanie zaakceptowany przez fiński parlament niż wymuszanie nieakceptowanego przez społeczeństwo układu. Stalin po raz kolejny odpuścił. Nie będąc przygotowanym do kolejnej wojny i mając problem ze zbuntowaną Jugosławią zgodził się na zapisy, które zobowiązywały Finlandię do udzielenia wojskowej pomocy ZSRR tylko wówczas, gdyby przez jej terytorium byłby poprowadzony atak na sowieckie imperium (w praktyce i tak oznaczało to wojnę). Finowie nie musieli też konsultować swojej polityki zagranicznej z Moskwą, a ZSRR zgodził się na neutralny status ich państwa.
Do czasu rozpadu bloku komunistycznego Finlandia zachowała demokratyczny system rządów i wolnorynkową gospodarkę. Wymuszona neutralność – nazwana wkrótce finlandyzacją – nie przeszkodziła jej w cywilizacyjnym rozwoju, a handel ze Związkiem Radzieckim pozwolił na szybkie bogacenie się mieszkańców tego niegdyś ubogiego kraju. Finowie nie próbowali kusić losu i drażnić rosyjskiego niedźwiedzia. Wrodzony pragmatyzm pozwolił im uznać powojenne realia i powstrzymać się przed próbą zmiany swojego neutralnego statusu. Utrata części terytorium i ograniczenie suwerenności nie okazał się końcem świata. Warto z tej lekcji wyciągnąć wnioski.
Położenie i znaczenie Ukrainy jest oczywiście inne niż Finlandii, ale też Rosja to nie ZSRR, a Putin nie jest Stalinem. Lepiej stracić część swoich ziem, zwłaszcza gdy ich mieszkańcy nie zawsze w pełni czuli się Ukraińcami, niż poświęcać życie tysięcy młodych ludzi dla obrony tego, czego być może nie da się w pełni obronić. Tym bardziej, że wkrótce sytuacja Ukrainy może być o wiele gorsza niż obecnie, a pole manewru znacznie bardziej ograniczone. Polityka to sztuka wykorzystywania istniejących możliwości. A te najczęściej nie zależą wyłącznie od zainteresowanych. Czasami warto poczekać na lepsze czasy.
Karol Winiarski