JOW a kwestia masła…
Nie, nie napiszę dzisiaj o tym, że na spotkaniu JOW-owców wystąpił prezes Zrzeszenia Okręgowych Spółdzielni Mleczarskich i w jakże pasjonującym przemówieniu starał się bezskutecznie zapleść nici między kwotami mlecznymi, a koniecznością wprowadzenia JOW-ów. Podobnych sytuacji byłam już kilkakrotnie świadkiem, ale to jest temat na oddzielną dyskusję. I choć ważny, to dzisiaj będzie o czymś innym. Moim zdaniem ważniejszym.
Postaram się odnieść do kwestii, czy JOW-y zmienią coś w naszym codziennym życiu? To bardzo ważne i mądre pytanie. Zarzuty przeciwników JOW-ów najczęściej sprowadzają się do wyrażenia przekonania, że zabetonują one scenę polityczną. Pojawiają się także głosy typu „A co ja z tych całych JOW-ów będę miał? Dzieci tym przecież nie nakarmię”. Otóż nakarmisz. Zacznijmy od tego, że każdy system społeczno-polityczny ma swoich beneficjentów.
W polskiej wersji systemu decydentami o tym, kto ma być beneficjentem są politycy. Na KAŻDYM szczeblu władzy decydują, kto i w jakim stopniu będzie miał dostęp do skarbca. Stanowisko ministra, sekretarza stanu, dyrektora departamentu, to w prostym porównaniu książe, baron, hrabia. To oni tworząc projekty ustaw, rozporządzeń i wydając decyzje decydują o ekonomicznym losie przedsiębiorców. W grę wchodzą setki milionów, czy nawet miliardy złotych. Jeżeli zestawimy to z umiłowaniem naszych książąt do drogich zegarków, kont w szwajcarskich bankach itp, to łatwiej nam będzie zrozumieć, że decyzje strategiczne dla Polski podejmuje się przy kolacjach za kilka tysięcy złotych, okraszonych alkoholem i płatnym seksem. Zejdźmy więc od razu, żeby nie przedłużać kilka szczebli niżej.
Lokalni bossowie partyjni w większości miast i miasteczek stają się kreatorami rzeczywistości. Ich interesy są mniejsze, bo rzadko kiedy wykraczają ponad setki tysięcy złotych. Jeżeli dodamy jednak do tego całkiem przyzwoite zarobki (na przykład ćwierć miliona rocznie – szef powiatowego PIS-u, jednocześnie wiceprezydent średniej wielkości miasta) to można by rzec, że na swoją karłowatą skalę mają naprawdę fortunę. I ostatnia już wycieczka w dół. Jak można w średniej wielkości powiatowym mieście zostać nauczycielem? Otóż podaję receptę: należy przyjść do dyrektora szkoły z listem polecającym od prezydenta miasta lub wspomnianego już wcześniej wiceprezydenta. Bez tego listu Twoje szanse topnieją do… zera. I to już koniec tego wstępu. Był on długi i obrazowy, bo miał przywołać przed oczy sytuację, która rozgrywa się teraz w tysiącach polskich miast i miasteczek, która dotyczy Ciebie albo Twoich znajomych.
Źródłem większości patologii w relacjach społecznych jest dobór oraz sposób weryfikacji pracy ludzi, którzy zobowiązani są nam służyć – polityków i urzędników. Przy obecnym systemie są oni wyznaczani przez mocodawców i przed nimi jedynie odpowiadają. W praktyce nie istnieje społeczna kontrola. Żeby to dosadnie zobrazować przypomnę, że całkowicie skompromitowany taśmami Radosław Sikorski, choć zmuszony do dymisji przez Kopacz (co samo w sobie jest swoistym antydemokratycznym kuriozum) ogłasza od razu, że będzie jedynką w Bydgoszczu… Zaraz, a demokracja, chwila, moment… Wojtunik, człowiek, który nawet sam sobie nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa jest ciągle szefem CBA…
Ten całkowicie mafijny system zmusza obywatela do wstępowania w szeregi mafii. A kiedy jesteś w mafii, twoje ręce długo czyste nie będą… Rzecz jasna nie wszyscy chcą grać według mafijnych reguł. Ale pozostaje wtedy pytanie, czym sobie swój codzienny powszedni chleb posmarują? Żeby na masełko zarobić tyrają na kilku etatach albo decydują się pracować za granicą, gdzie jakoś nikt od nich nie wymaga listu polecającego od lokalnego polityka, żeby pracę otrzymać. Mało tego – nie liczy się wiek czy wygląd, a pracowitość, zaangażowanie, talent. Mafijny system NIGDY nie będzie promował ludzi pracowitych i wykształconych, uczciwych i rzetelnych, zaangażowanych i niezależnych. Będzie za to idealnym środowiskiem dla męt, szubrawców, kanalii i złodziei. Mafijny system oparty na obecnym systemie wyborczym nie da szansy na tytułowe masło do chleba. JOW-y są nadzieją na trwałe zmiany społeczne, których efektem będzie sprawiedliwy i równy dostęp do wszelkich zasobów społeczno-ekonomicznych. Polityk ma być pod lupą swoich wyborców i przed nimi, a nie przed capo di tutti capi odpowiadać.
Kochani, UCZCIWI, PRZYZWOICI Przyjaciele! Bądźmy razem w jednym szeregu w walce o JOW-y. To one są kluczowe dla naszej przyszłości, to one są szansą na życie w uczciwym, sprawiedliwym i przyjaznym społeczeństwie. WoJOWnicy! Teraz przed nami prawdziwe wyzwanie. Bądźmy razem i działajmy razem. Przekonujmy nieprzekonanych. Walczmy o Polskę. Naszą Polskę!