Karol Winiarski – „POPiSowa sesja”
Nikt chyba się nie spodziewał, że wybór przewodniczącego Rady Miejskiej Sosnowca będzie trwał tak długo. Nie wynikało to oczywiście z wyrównanej walki pomiędzy dwoma kandydatami – zwycięstwo Wilhelma Zycha było bardzo wyraźne, chociaż niewiele brakowało, żeby nie uzyskał on bezwzględnej większości głosów niezbędnej do objęcia funkcji przewodniczącego Rady. Powodem przedłużającej się sesji była trzykrotna konieczność przerywania procedury głosowania i unieważniania kart wyborczych ze względu na występujące na nich błędy (niezgodna z regulaminem kolejność kandydatów, brak wymaganej regulaminem numeracji na kartach, a w końcu najbardziej bulwersująca i niewyjaśniona sprawa – wypełniona karta wyborcza, którą dostał jeden z radnych). Mylić się jest rzeczą ludzką. Na dodatek warto podkreślić, że błędy zostały wykryte przez samych radnych w trakcie głosowania, a ostateczne wyniki nie są przez nikogo kwestionowane.
Mimo, że głosowanie było tajne, to jednak na podstawie osobistych deklaracji i ustaleń klubowych można pokusić się o dokonanie pewnych analiz. Najprawdopodobniej za Wilhelmem Zychem głosował cały klub Platformy Obywatelskiej, który w przeciwieństwie do sesji, na której odwoływano Michała Potocznego, stawił się tym razem w komplecie. W podobny sposób zachowało się trzech radnych PiS, radny niezrzeszony i jeden z radnych z klubu Niezależnych lub lewicy. Jedyny głos bez wskazania kandydata oddał prawdopodobnie jeden z radnych PiS. Pozostali radni głosowali za moją kandydaturą.
Co z tego wynika? Przede wszystkim potwierdziło się, że Arkadiusz Chęciński ma pełną kontrolę nad swoim klubem, a opozycja wobec jego osoby ogranicza się do kuluarowych narzekań. Po wejściu na salę obrad radni Platformy „pozbywają się” wszelkich wątpliwości i karnie wykonują polecenia swojego przywódcy. Co ważniejsze, nie jest to lojalność wobec partii, do której zresztą znaczna część klubu nie należy, ale wobec samego Arkadiusza Chęcińskiego. Jest to o tyle ważne, że dla każdego uważnego obserwatora zachowań naszego Prezydenta coraz bardziej widoczne jest, że Platforma Obywatelska, której Arkadiusz Chęciński zawdzięcza całą swoją polityczną karierę, zaczyna stanowić dla niego coraz poważniejsze obciążenie. Stąd też coraz wyraźniejsze próby zbudowania szerszej, pozapartyjnej płaszczyzny poparcia. Nikt nie powinien się zdziwić, gdy za parę miesięcy, w przypadku pogłębiającego się kryzysu Platformy Obywatelskiej po przegranych wyborach parlamentarnych, okaże się, że mamy bezpartyjnego, niezależnego Prezydenta, który z polityką nie ma nic wspólnego. Nie zmieni to jednak sytuacji w Radzie Miejskiej. PO to partia władzy. Ktoś, kto do niej wstępuje nie robi tego by realizować własne idee (o ile w ogóle je posiada), ale po to by współuczestniczyć w profitach wynikających ze sprawowania władzy. Dlatego nikt z radnych Platformy Obywatelskiej nie będzie „umierał” za swoją partię. Wszyscy pozostaną wierni swojemu Arkadiuszowi Chęcińskiemu. Oczywiście do momentu, w którym przestanie być Prezydentem.
O ile głosowanie na Wilhelma Zycha w przypadku radnych Platformy Obywatelskiej nie budzi większego zdziwienia, o tyle poparcie udzielone mu przez większość klubu Prawa i Sprawiedliwości było sporym zaskoczeniem. Wydawało się, że udział czworga radnych PO w odwołaniu Michała Potocznego zakończy półroczne funkcjonowanie sosnowieckiego POPiS-u. Nic z tego. Najpierw kandydatem koalicji na przewodniczącego RM był radny PiS Jacek Dudek. Jeszcze we wtorek wyglądał on na pogodzonego z zadaniem, które mu wyznaczono, chociaż trudno było zobaczyć w jego oczach entuzjazm. To bardzo miły, skromny i świadomy niewielkiego samorządowego doświadczenia człowiek. Zmiana stanowiska PiS pozostaje zagadką. Podobnie jak powody polecenia wydanego przez poseł Ewę Malik w trakcie sesji nakazującego głosowanie na Wilhelma Zycha, któremu karnie podporządkowała się większość klubu. Trudno podejrzewać, że tak doświadczona politycznie osoba „rzuciła” głosy swoich radnych na rzecz kandydata najbardziej znienawidzonej partii, która na dodatek przyczyniła się do odwołania bliskiego jej (oczywiście wyłącznie w politycznym sensie tego słowa) przewodniczącego Rady, całkowicie za darmo. Cena jaką Arkadiusz Chęciński zapłaci za te przesądzające o wyniku głosowania trzy głosy (bez nich Wilhelm Zych nie uzyskałby większości bezwzględnej koniecznej do dokonania wyboru) pozostaje oczywiście nieznana. Nie znają jej też radni obydwu koalicyjnych klubów. Ich zadaniem jest przecież oddawanie głosów zgodnie z poleceniem liderów, a nie zaglądanie do politycznej kuchni. Znają swoje miejsce i dawno się z tym pogodzili.
Pozostaje jeszcze opozycja. Celem mojego kandydowania poza oczywiście uzyskaniem funkcji przewodniczącego, na co szanse nie były zbyt wielkie, było także policzenie się. Od wielu miesięcy trwają przecież zabiegi Arkadiusza Chęcińskiego zmierzające do pozyskania poszczególnych radnych zarówno z klubu lewicy jak i Niezależnych. Wynik głosowania pokazuje, że częściowo mu się to udało. Można powiedzieć, że ma już pewne dwanaście głosów. Mało? Zawsze przecież może liczyć na Ewę Malik. POPiS w Sosnowcu działa i ma się dobrze.
Ważne jednak, że po raz pierwszy udało się zjednoczyć dwa opozycje kluby w realizacji wspólnego celu. Przyszłość pokaże czy konsolidacja opozycji będzie postępowała dalej. Niechęć do Arkadiusza Chęcińskiego to zdecydowanie za mało. Czas na wspólne pomysły i projekty. Dopiero wtedy błogostan w jakim pozostaje nasz Prezydent od dziewięciu miesięcy przejdzie do historii.
Karol Winiarski