Karol Winiarski – „Referendalny pasztet”
Za kilka dni ponad 30 mln pełnoletnich Polaków będzie mogło odpowiedzieć na trzy pytania w referendum zarządzonym przez byłego już Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Być może, chociaż to mało prawdopodobne, 25 października będziemy mieli możliwość odpowiedzi na trzy kolejne pytania, tym razem zaproponowane przez nowego Prezydenta Andrzeja Dudę. Nie chcę w tym miejscu szczegółowo analizować konsekwencji przyjęcia rozwiązań proponowanych przez obydwu panów. Skupię się raczej na samej istocie referendum i sposobu sformułowania pytań.
Zgodnie z art. 125 Konstytucji RP referendum ogólnokrajowe przeprowadza się w sprawach „o szczególnym znaczeniu dla państwa”. Jeżeli uznamy, że twórcy naszej Konstytucji formułowali jej zapisy dobierając słowa w sposób świadomy, a nie przypadkowy, to zwraca uwagę użycie słowa „państwo”, a nie „społeczeństwo”. Można oczywiście uznać, że obywatele, czyli społeczeństwo, to najważniejszy element tworzący państwo, ale nie jest to jednak do końca to samo. Można sobie wyobrazić sytuację, że coś co z punktu widzenia państwa jest sprawą nieistotną, dla znacznej części społeczeństwa będzie miało znaczenie kluczowe. Przykładem może być transmisja meczów naszej reprezentacji w telewizji publicznej. Dla państwa to sprawa bez znaczenia. Dla znacznej części naszych rodaków, chociaż oczywiście nie dla wszystkich, kluczowa.
Nie jest określone kto ma zdecydować o tym, czy sprawa ma znaczenie szczególne czy też nie. Oznacza to, że decyzję w tej sprawie podejmują organy, które referendum mogą zarządzić, a więc Sejm lub Prezydent, który jednak musi uzyskać zgodę Senatu (bez możliwości modyfikowania zaproponowanych pytań). Co ważniejsze, Trybunał Konstytucyjny ani przed (kontrola wstępna), ani po (kontrola następcza) przeprowadzeniu referendum nie może zbadać czy treść pytań jest (była) zgodna z Konstytucją.
Z powodów wyżej wymienionych szczególna odpowiedzialność za treść pytań spoczywa na organach, które decydują o przeprowadzeniu referendum – a więc Sejmie i Prezydencie RP. Nie chodzi tylko o to czy poruszają one sprawy rzeczywiście szczególnie istotne dla państwa (społeczeństwa?). Chodzi także o sposób ich sformułowania, który powinien być na tyle prosty, żeby głosujący wiedzieli jaki skutek prawny przyniesie oddany przez nich głos. Każdy, kto chce zachować minimum obiektywizmu musi przyznać, że zarówno były, jak i obecny, Prezydent nie popisali się.
Zacznijmy od pytań Prezydenta Bronisława Komorowskiego.
- Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu Rzeczpospolitej Polskiej?
Pytanie jest pozornie proste. Pozornie, ponieważ autor nie sprecyzował czy chodzi o wybieranie wszystkich czy tylko niektórych posłów w jednomandatowych okręgach wyborczych. Można oczywiście powiedzieć, że to czepianie się słów, gdyby nie wypowiedzi samego Prezydenta i wielu innych polityków, którzy apelując o głosowanie na tak twierdzili, że będzie to przyzwolenie na wprowadzenie mieszanego systemu wyborczego. A to oznaczałoby, że część parlamentarzystów (jaka – 50, 70, a może 90%?) byłaby w dalszym ciągu wybierana w wyborach proporcjonalnych, nawet gdyby wszyscy biorący udział w referendum odpowiedzieli na to pytanie „tak”, a frekwencja przekroczyłaby 50%. Nie o to chyba chodziło Pawłowi Kukizowi i jego zwolennikom, których chciał przed drugą turą pozyskać Bronisław Komorowski.
- Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
To pytanie nawet pozornie nie jest proste. Przede wszystkim nie wiadomo czy autorowi chodziło o to, żeby w ogóle nie finansować partii z budżetu państwa czy też żeby finansować, ale w inny sposób. W pierwszym przypadku może chodzić o finansowanie np. z budżetów samorządów terytorialnych – warunek braku finansowania z budżetu państwa zostałby wówczas spełniony. W drugim równie dobrze mogłoby to być zarówno zmniejszenie jak i zwiększenie skali subwencji budżetowej lub też zmniejszenie dotychczasowych progów (obecne to 3% w wyborach dla partii i 6% dla koalicji). Byłby to inny sposób? Częściowo tak. Jak widać odpowiedź na „nie” daje szerokie pole interpretacyjne, a to jest całkowicie sprzeczne z ideą referendum.
- Czy jest Pani/Pan za wprowadzeniem zasady ogólnej rozstrzygania wątpliwości co do wykładni przepisów prawa podatkowego na korzyść podatnika?
Pomijając nawet nasuwające się pytanie dlaczego tylko prawo podatkowe, a nie np. administracyjne, ma być interpretowane w sposób korzystny dla obywatela oraz fakt uchwalenia już stosownych przepisów (chociaż nie do końca tożsamych z treścią pytania referendalnego), sprawa nie jest wcale taka oczywista. Kto bowiem ma dokonywać interpretacji? Sąd? Organ podatkowy? Radcy prawni? Uniwersyteccy wykładowcy? A może każdy podatnik? Podobne wątpliwości pojawiły się przy uchwalaniu wspomnianej powyżej ustawy wprowadzającej to rozwiązanie. Ostatecznie przyjęto zapis bardzo szeroki, który zdaniem ekspertów będzie albo martwy albo doprowadzi do kuriozalnych konsekwencji. Każdy przecież uważa, że płaci zbyt duże podatki. I jest to jego w pełni uprawniona interpretacja. Co oczywiście nie znaczy, że trzeba się z nią zgodzić. A z pytania nie wynika kto ma tej wykładni dokonywać.
Przejdźmy do pytań zaproponowanych przez Prezydenta Andrzeja Dudę.
- Czy jest Pan/Pani za obniżeniem wieku emerytalnego i powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem pracy?
Jak łatwo zauważyć mamy w tym pytaniu dwa pytania. Niekoniecznie będąc za obniżeniem wieku emerytalnego trzeba być równocześnie za powiązaniem uprawnień emerytalnych ze stażem i odwrotnie. Nie wiadomo również od jakiego wieku, zdaniem autora pytań, ludzie mieliby przechodzić na emeryturę? 65 lat? 60? A może 55? Na dodatek, głównym uzasadnieniem tego i pozostałych pytań były podpisy zebrane pod obywatelskim projektem referendum kilka lat temu. Problem polega jednak na tym, że półtora miliona ludzi podpisało się pod innym pytaniem – chodziło o przywrócenie poprzedniego wieku emerytalnego czyli 65 lat dla mężczyzn i 60 dla kobiet. Teraz Prezydent powołując się na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego sprzed kilku lat twierdzi, że nie może być zróżnicowanego wieku dla kobiet i mężczyzn. Gdyby ostatecznie miałoby to być 65 lat dla wszystkich, to w porównaniu z pierwotnymi uregulowaniami wiek emerytalny mężczyzn pozostałby bez zmian, ale kobiety musiałyby pracować 5 lat dłużej. Nie sądzę, żeby tzw. słaba płeć była zachwycona tą „zmianą”, tym bardziej, że zgodnie z obowiązującymi przepisami podwyższanie wieku emerytalnego następuje stopniowo. Kobiety „dojdą” do 65 lat dopiero w roku 2033.
- Czy jest Pan/Pani za utrzymaniem dotychczasowego systemu funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe?
Jeżeli Prezydent Duda uważa, że przeważająca większość Polaków ze szczegółami zna zasady funkcjonowania Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe, to chyba jednak za mało rozmawiał z ludźmi w czasie kampanii wyborczej. Ale mówiąc poważnie, bardziej kuriozalnego pytania chyba nikt by nie był w stanie wymyślić. O jakie elementy systemu funkcjonowania chodzi? Czy o 17 Dyrekcji Regionalnych i 430 nadleśnictwa? A może Leśny Bank Genów w Kostrzycy? Czy też może o fundusz leśny? Na dodatek podobnie jak w poprzednim przypadku podpisy były zbierane pod zupełnie innym projektem. Powoływanie się na nie jest pewnym nadużyciem.
- Czy jest Pan/Pani za zniesieniem powszechnego ustawowego obowiązku szkolnego sześciolatków i przywróceniem powszechnego obowiązku szkolnego od siódmego roku życia?
To pytanie jest najbardziej precyzyjne i jasne ze wszystkich. Wątpliwości może budzić jedynie fakt, że sprawa ta bezpośrednio obchodzi jedynie osoby posiadające dzieci w określonym wieku i oczywiście nauczycieli nauczania zintegrowanego. Czy pozostali powinni się wypowiadać w sprawach, które ich nie dotyczą? Częściowo ta wątpliwość dotyczy zresztą również pierwszego z pytań Prezydenta Dudy. Co obchodzi wiek emerytalny tych, którzy już na emeryturę przeszli? No chyba, że boją się konkurencji – jak wiadomo ZUS nadmiarem środków finansowych nie grzeszy. Dla większej grupy emerytów może nie wystarczyć.
Czy te wszystkie wątpliwości oznaczają, że nie należy iść na niedzielne referendum? Nie. Bardzo mała frekwencja będzie argumentem dla tych którzy twierdzą, że nie warto pytać się obywateli o zdanie. Skoro tak niewielu ludzi poszło do urn, to znaczy że nie chcą podejmować decyzji. A przecież władza i tak wie lepiej, co jest dla ludzi lepsze. A jak nie wie, to zapyta się ekspertów i już będzie wiedziała. Dlatego mimo tych wątpliwości i zastrzeżeń powinniśmy poświęcić te kilka czy nawet kilkanaście minut, żeby udać się do lokalu referendalnego i oddać głos mając nadzieję, że w przyszłości pytania będą formułowane w sposób bardziej przemyślany. W przeciwnym razie może to być ostatnie referendum ogólnokrajowe w Polsce.
Karol Winiarski