Kolejne komisje, czyli przymiarka do przymiarki
Połączone posiedzenie Komisji Budżetowej i Komisji Rozwoju Miasta i Ochrony Środowiska miało bardziej charakter zapoznawczy niż merytoryczny, ponieważ rozmawiano o budżecie przygotowanym przez poprzednie kierownictwo urzędu i tym samym koalicję, ale – jak to przyznał z rozbrajającą szczerością wiceprezydent Mateusz Rykała – ulegnie on głębokiej weryfikacji, zapowiedział też, że dopiero za jakiś czas zbierze się odpowiednie gremium w sprawie przygotowania zmian budżetu, który zostanie poddany pod głosowanie w styczniu. Tym samym odnieśliśmy wrażenie, że sama Platforma Obywatelska została zaskoczona swoim sukcesem.
W rolę mentora „młodzieży” (nowych radnych) dobrze wcielił się Tomasz Bańbuła wyjaśniając terminologię i procedury. Również bardzo aktywny był Kazimierz Górski, raz po raz zgłaszając celne uwagi i udzielając wyjaśnień jak np. ta dotycząca relacji z Uniwersytetem Śląskim lub dbałości o partycypację samorządu w środkach, które będą przeznaczane na likwidację kopalni Kazimierz-Juliusz, a będących na razie w kompetencjach SRK. Co by nie powiedzieć, widoczne było u byłego prezydenta duże doświadczenie i znajomość problematyki . W tym miejscu nasunęła nam się tako oto refleksja, że rzetelna ocena trzeciej kadencji Kazimierza Górskiego przez dziennikarzy i wyborców jest nad wyraz trudna, bowiem po tak długim rządzeniu, za trzecim razem brakowało punktu odniesienia. a jak wiadomo miara przestaje być miarą, gdy nie ma z czym jej porównać. Oczywiście można to czynić przyjmując za punkt wyjścia sąsiednie miasta, ale to już jakby nie to samo, inne uwarunkowania i skala. Za cztery lata publicyści i wyborcy będą mieli ułatwione zadanie, bo będą jeszcze w ich pamięci dokonania obydwu ekip.
Z ważniejszych rzeczy dowiedzieliśmy się jeszcze, że dyskutowany budżet sporządzony przez koalicję SLD-PO zakładał dofinansowanie piłkarskiego Zagłębia kwotą 3 mln. i przeznaczenie niewielkich środków na rozpoznanie możliwości i oszacowanie kosztów tzw. tafli „B” przy Stadionie Zimowym.
Jak zwykle sporym mankamentem obrad był brak obecności części kierowników wydziałów przez które poszczególne pozycje budżetu były przygotowywane i miałyby być realizowane. Skutek był taki, że radni nie wiedzieli, co się kryje pod wydatkami lapidarnie określanymi w budżecie. Słowem nie wiedzieli dokładnie o czy mają dyskutować, ponieważ Skarbnik Miasta mógł udzielić informacji tylko w bardzo ograniczonym zakresie, o co nie można mieć zbytnio pretensji, ponieważ pozycji jest kilkadziesiąt i nie sposób pamiętać zakres działań kryjących się pod jedną linijką tytułu każdej pozycji.