Kosmiczna ekonomia
Są miejsca we wszechświecie, zwane osobliwościami lub czarnymi dziurami, gdzie załamują się znane nam prawa fizyki. Prawa ekonomii chyba załamują się również w przypadku niektórych decyzji o inwestycjach w mieście.
Dotyczy to przede wszystkim wycen przyszłych inwestycji, które zapisane są w budżecie i tym samym ogólnie dostępne. W samym fakcie publikacji nie ma nic złego, pod warunkiem, że owa wycena licuje z rzeczywistością rynkową. Znacznie gorzej, jeśli wyceny są znacznie „przestrzelone w górę”. Znaleźliśmy pierwszy z brzegu przykład i zapytaliśmy trzy decyzyjne osoby w magistracie o stanowisko w tej sprawie. O zgrozo, żadna z nich nie widziała w tej praktyce nic złego, argumentując, że przecież, jeśli w wyniku przetargu cena będzie niższa, to pieniądze i tak wrócą do urzędu.(nazwisk urzędników nie publikujemy z uwagi na początek kadencji i nie chcemy im dokuczyć)
Nic bardziej błędnego. Możemy zapytać, który z oferentów zaproponuje cenę dużo niższą, niż ta opublikowana i na którą jest przygotowany inwestor? Nawet gdyby z godziwym zyskiem, realne koszty były o 50% niższe, to raczej nikt tego nie uczyni – nie będzie również mowy o jakiejkolwiek zmowie cenowej – i trudno mieć o to do przedsiębiorców pretensje. Zresztą praktyka potwierdza, że kwoty ofert są najczęściej niższe o ok. 10 – 15 % i nic więcej. Tak więc, przetarg się odbędzie zgodnie z procedurami i na pozór wszystko jest w porządku, tylko że podatnicy słono zazwyczaj przepłacą. Na wypadek, gdyby popełniono błąd niedoszacowania i nie byłoby chętnego, to zawsze można przecież ogłosić kolejny przetarg i skorygować wycenę. Kolejna słaba strona takiego beztroskiego podejścia do wycen inwestorskich, to fakt, że pieniądze są przez dłuższy czas „blokowane” i tym samym inne zadania nie mogą być uwzględniane, czego urzędnicy również zdają się nie zauważać.
Przykład projektu termomodernizacji Miejskiej Biblioteki Publicznej, którym się posłużyliśmy obrazuje to doskonale. Sam projekt remontu to 380 tys. Za takie pieniądze można zaprojektować nowy budynek, albo i więcej i każdy, kto ma pojęcie o budownictwie, musi to przyznać. (W razie czego służymy firmami, które zrobią odpowiedni projekt za kwotę o połowę niższą i to z wdzięcznością)
Całe przedsięwzięcie remontu-termomodernizacji wraz z projektem MBP to prawie 10 mnl! Dla porównania, nowy budynek bardzo okazałego, dwupiętrowego komisariatu na Piłsudskiego (wym. ok. 40 x 21 m) kosztował wg. słów prezydenta Chęcińskiego i doniesień prasowych ok. 7 mln. Jakkolwiek by nie liczyć, biorąc pod uwagę przelicznik powierzchni użytkowej, kubaturę i inne wskaźniki, to widać wyraźnie, że te dwie rzeczy nijak do siebie nie przystają, a przecież komisariat, podobnie jak biblioteka, podlega szczególnym wymaganiom.
Powyższe przemyślenia kierujemy do decydentów, w kontekście wczorajszej dyskusji na Komisji Kultury, Sportu i Rekreacji na temat stanu obiektów sportowych, remontów, budowy nowych. Prawdziwą perełką jest wycena budowy obiektu treningowego, tzw. tafli „B” przy Stadionie Zimowym z 2009 roku, którą przedstawił dyrektor MOSiR Rafał Łydek.
Nie wiemy, czy jest to wycena naszych urzędników, czy ministerialna (inwestycja wpisana na ministerialną listę szczególnego znaczenia dla sportu i podlegająca dofinansowaniu). Obiekt wyłącznie treningowy, z niezbędnym minimum, bez trybun, (o wym. 70 x 30m), głównie na potrzeby SMS, miałby kosztować jedyne 22 mln! W związku z tym wkład miasta, przy bardzo optymistycznym założeniu wyniósłby, nie mniej, niż 6.6 mln.
Dowiedzieliśmy się również, że utrzymanie samego Stadionu Zimowego kosztuje rocznie 2 mln. i spowodowane jest nieustannymi remontami, a i tak dyrektor Rafał Łydek określił jego stan – jak i innych obiektów sportowych w mieście – jako przedawaryjny i miał rację. Konstatacja z tych rozważań jest taka, czy nie jest konieczna gruntowna zmiana podejścia do inwestycji. Jeżeli remonty bądź podtrzymywanie „zabytków” ma pochłaniać takie kwoty, jak przedstawił Rafał Łydek, to najbardziej racjonalną, jest odważna decyzja o ich wyburzeniu i budowie nowych obiektów do których kilkanaście, bądź kilkadziesiąt lat nie będziemy musieli dokładać, poza bieżącym utrzymaniem, co i tak wszak czynimy.
Zakładając, że mylimy się w wycenie remontu wspomnianej biblioteki i nasza ocena jest zbyt surowa – mimo, że konsultowaliśmy to zagadnienie z fachowcami – i wszystko jest w porządku, to dalej aktualne jest rozważenie wyburzeń obiektów, które pochłaniają tak olbrzymie koszty i postawienie nowych, przystosowanych na etapie projektu do współczesnych wymagań. Często bowiem, mimo najlepszych chęci w przypadku strych, zwyczajnie nie da się tego w pełni zrobić.