Leki z bożej apteki
Wszystko w przyrodzie ma swoje miejsce i sens. Dopiero człowiek, ten dziwaczny gatunek, zrazu z naturą zrośnięty, z czasem oderwał się od reszty przyrody i zaczął wprowadzać zamieszanie. Przed tysiącami lat, gdy sobie spokojnie koczował i zbierał, co było mu po drodze, poznał roślinki i wiedział co dobre, a co złe. Wiedział, że jedną trawkę można było pożerać w dużych ilościach, a na inne uważać, bo albo po nich brzuchy bolały, albo w głowie się przewracało. I tak to szło aż do współczesności.
W XX wieku, tym wieku największego zamieszania, wojen okrutnych, przeludnienia, wynalazków niebywałych i sięgania w kosmos, wynalazł też człowiek zakazy. Owszem i dawniej tego i owego zakazywano (na przykład Mojżesz zakazał spożywania wieprzowiny, co było racjonalne, bo w owych czasach włosień był nie do wykrycia i niezmiennie zabójczy – no tak, ale Mojżesz władzę sprawował z bożego nadania a nie z wyborów, więc pewnie był natchniony). Tymczasem współcześni władcy, którzy najpierw muszą schlebiać tłumom, a potem dopiero robić im dobrze, odkryli moc zakazów i zdelegalizowali, co Bóg dał w swej niezmierzonej mądrości. I oto mamy skutki.
Wiadomo, że zakazany owoc smakuje szczególnie, więc stworzył się popyt. Jak jest popyt, to i podaż się znajdzie. Nie wolno bożego leku zażywać i mieć, to zaraz pojawi się szatański, w laboratoriach produkowany i trujący o wiele skuteczniej. Należy go więc zakazać i wszystko zaczyna się od nowa. Diabeł nie śpi. Zakażą jednego, wymyśli się inny, jeszcze bardziej diaboliczny, bo możliwości są już dziś niezmierzone, technika i technologia nie do ogarnięcia, a żyć przecież z czegoś trzeba, choćby z „dopalaczy”.
Tymczasem niewinne (no, bez przesady, trochę winne, ale przez wieki oswojone, doskonale znane uczonym i ludowi prostemu) leki z bożej apteki rosną sobie spokojnie i dają zarobek różnym gangom, bo dzięki zakazom to się cholernie zaczęło opłacać.
Pamiętam nie tak znów odległe czasy, kiedy to za grosze, w każdej aptece można było swobodnie zaopatrzyć się w nader skuteczne kropelki. I komu to przeszkadzało? Dziś za coś takiego – kryminał. Wówczas jakoś nikomu to nie szkodziło, o zejściach się nie słyszało, najwyżej dorożkarze na swych kozłach nieco przysypiali, bo byli głównymi bodaj konsumentami tej najprostszej z prostych używek. O kroplach Inoziemcowa piszę, bom sam na nich wychowany.
Najstarszemu zawodowi świata, wcale nie temu, o którym zwykło się mniemać, że jest taki stary, raczej zawodowi polityka zawdzięczamy to zamieszanie. Świat – jak wiadomo – powstał z chaosu, a nikt tak dobrze chaosu nie wywoła, jak polityk właśnie. Potem ma zajęcie z porządkowaniem tego bałaganu i uzasadnienie swego istnienia. No to niech główkuje, jak z impasu wyjść. Jak zalegalizować co sam zdelegalizował, zachować przy tym tak zwaną twarz i wyprostować w głowach ludu co sam nie tak dawno pozakręcał. Współczuję, ale też trzymam kciuki. Może się uda.
toko
Zdjęcie: Anna66 Andrzejewska