Mądrego miło posłuchać
Mądrego miło posłuchać nawet wtedy, gdy mówi o rzeczach mało przyjemnych. Lubię w odpowiednich porach wysłuchać tych kilku audycji, kiedy to zaprasza się do studia ludzi mądrych i o różne rzeczy ich się pyta. Zawsze wyniknie coś dobrego. A to czegoś nowego słuchacz się dowie, o czym wcześniej nie wiedział, albo wiedział, ale jakby niedokładnie, a to zainspirowany przemyśli coś od nowa i do właściwych dojdzie wniosków, albo inny pożyteczny skutek odniesie. Odwrotnie, gdy do studia zapraszani są ludzie mniej mądrzy i plotą byle co. No cóż, demokracja ma swoje wymagania, wypowiadać się publicznie wolno, nawet trzeba, choćby po to, aby przekonać się po raz kolejny, żeśmy w swoim czasie nie najwłaściwiej wybrali. Wszystko ma swój czas i miejsce. Słuchacz pilny, nawet mniej pilny, rychło się zorientuje, o której godzinie warto odpowiedni przycisk odbiornika wepchnąć i na kwadrans przysiąść w skupieniu.
Upały dają się we znaki i obnażyły po raz niewiadomo już który obszary zaniedbań, niedoróbek, problemów na co dzień ignorowanych, albo spychanych na dno szuflad. Pewnie, że są to sprawy trudne, czasem kosztowne, wymagające wiedzy i mądrości. I właśnie dlatego do ich rozwiązywania powoływani są nasi wybrańcy. Tymczasem zajmują się marginaliami, albo sprawami zgoła śmiesznymi. Wystarczy poczytać na odpowiedniej stronie Sejmu, jakie to mianowicie istnieją zespoły parlamentarne, co stanowi temat ich obrad i sporów, jakimi to poważnymi zagadnieniami podniecać pragną siebie i nas i tym dobrze nam robić.
Jednymi z moich ulubionych lektur są książki Laurence J. Petera i Raymonda Hulla, wydane przed wielu już laty, a będące traktatami o niekompetencji. Miejscami nader ucieszne, bo pisane w sposób przystępny i z satyrycznym zacięciem, ale jakże prawdziwe. Po ich przeczytaniu, już mało co zadziwić może. Kilka lat temu pewien pan polityk wsławił się publicznie wygłoszonym oświadczeniem, że „ciemny lud to kupi”. Było trochę medialnego szumu z tego powodu, ale i tak wszystko poszło w zapomnienie, bo przecież miał rację. Łatwiej trafić do masowej świadomości jakimś duperelnym, wymyślonym pseudo problemem, niż zajmować się zagadnieniem ważnym, ale trudnym i zupełnie nie budzącym emocji. I po to rokrocznie rozliczamy nasze zobowiązania pilnie wypełniając stosowne druki.
Wróćmy na koniec do ludzi mądrych. Wbrew pozorom wcale nie jest ich mało i mogliby odegrać większą rolę, ale… coś im w tym przeszkadza. Poza tym, że sami jakby z dystansem traktują polityczne gremia świadomi zastanych już mechanizmów, to my właśnie w swej masie stajemy im na drodze, bo zbyt łatwo ulegamy pozorom i bezrefleksyjnie stawiamy krzyżyki nie tam gdzie trzeba, ulegając modzie, emocjom, zawierzając partiom, „kupując” chwytliwe hasełka. Wszystko przed nami i – jakkolwiek śmiesznie to zabrzmi – w naszych rękach.
toko