„Miesiąc miodowy” Karola Winiarskiego pierwszym artykułem w „Głosach polityków”
MIESIĄC MIODOWY
Minęły trzy tygodnie od historycznej zmiany, która dokonała się w Sosnowcu. Za taką bowiem należy uznać utratę władzy przez rządzący od dwudziestu lat Sojusz Lewicy Demokratycznej. Można oczywiście udowadniać, że zwycięstwo kandydata Platformy Obywatelskiej było przypadkowym efektem wyniszczającej walki dwóch, jak się powszechnie wydawało, głównych pretendentów do prezydenckiego fotela. Ale przecież polityka to sztuka wykorzystywania istniejących możliwości. Arkadiusz Chęciński wykorzystał je perfekcyjnie. Dlatego z pewnością przejdzie do historii naszego miasta. Pytanie tylko, jak się w niej zapisze?
Złą praktyką sosnowieckiego samorządu było monopolizowanie funkcyjnych stanowisk w Radzie Miasta przez rządzące ugrupowania. Decyzja o rozdziale stanowisk w prezydium Rady oraz funkcji w komisjach proporcjonalnie do wyników wyborów jest ze wszech miar godna pochwały. Mogę o tym mówić tym bardziej, że żadnej funkcji pełnić nie będę. Mam też nadzieję, że następni włodarze Sosnowca będą przestrzegali tego dobrego politycznego zwyczaju.
Zupełnie inaczej natomiast należy potraktować powierzenie funkcji przewodniczących Rady Miejskiej i komisji rewizyjnej przedstawicielom PiS-u. Nie ma to nic wspólnego z zasadami i zwyczajami, o których mówili przedstawiciele Platformy uzasadniając swoje decyzje. Zgodnie z nimi na czele komisji rewizyjnej powinna stać osoba uzgodniona przez wszystkie kluby opozycyjne, a jeżeli takie porozumienie byłoby niemożliwe, przedstawiciel największego klubu opozycyjnego. Klub radnych PiS takim nie jest. Jest klubem najmniejszym. Przewodniczącym Rady zwyczajowo zaś jest członek największego klubu – w naszym przypadku Platformy Obywatelskiej. To co się stało jest więc wyłącznie efektem dwustronnego porozumienia. I to jak twierdzą dobrze poinformowani, nie tyle PO i PiS-u, co raczej Arkadiusza Chęcińskiego i Ewy Malik. Chyba też tylko oni wiedzą, do czego w zamian za te stanowiska (a może jeszcze za coś dodatkowego), zobowiązani zostali radni Prawa i Sprawiedliwości.
Układ sił w Radzie Miejskiej wydawał się idealny dla Platformy Obywatelskiej i Arkadiusza Chęcińskiego. Każdy potencjalny koalicjant – SLD, Niezależni, PiS – dawał zwycięskiemu ugrupowaniu większość w Radzie Miasta. Tymczasem okazało się, że Prezydent Chęciński wybrał inne rozwiązanie. Oficjalnie mówi o chęci współpracy ze wszystkimi ugrupowaniami. Piękne, ale naiwne i ryzykowne. Każdorazowe szukanie większości dla swoich, nie zawsze popularnych społecznie projektów, może się okazać uciążliwe i kosztowne. Arkadiusz Chęciński nie jest politycznym nowicjuszem. Prawdopodobnie więc, poza chwilowym zneutralizowaniem PiS-u, koncepcja nowego Prezydenta polega raczej na powolnym zbudowaniu większości dzięki pozyskaniu pojedynczych radnych z pozostałych ugrupowań. Zawieszenie członkostwa w klubie SLD przez Zygmunta Witkowskiego zdaje się być początkiem realizacji tej strategii.
Najwięcej kontrowersji wzbudziła polityka personalna Arkadiusza Chęcińskiego. O ile powołanie Mateusza Rykały na funkcję pierwszego zastępcy Prezydenta nie było zaskoczeniem, o tyle dwie pozostałe nominacje – Iwony Szumilas-Kasińskiej na doradcę Prezydenta ds. oświaty i Krzysztofa Haładusa na funkcję zastępcy Prezydenta – wzbudziły spore zdziwienie. Nie są to bowiem osoby ściśle związane z Platformą Obywatelską. Dobrze świadczy o nowym Prezydencie, że stara się powierzać się najważniejsze funkcje w mieście nie kierując się wyłącznie partyjnymi kryteriami, chociaż złośliwi mogą powiedzieć, że to nie tyle świadoma strategia, co raczej smutna konieczność wynikająca z krótkiej ławeczki sosnowieckiej PO. Trudno jednak w tej chwili oceniać słuszność tych nominacji – jak mówi Pismo „po owocach ich poznacie”. Z ciekawością oczekuję stanowiska Krzysztofa Haładusa w takich kwestiach jak modernizacja i rozbudowa sieci tramwajowej w naszym mieście, budowa nowego stadionu piłkarskiego czy też zaciąganie pożyczek na realizację bieżących wydatków, czego nowy Prezydent na posiedzeniu komisji budżetowej nie wykluczył. Do tej pory był tym pomysłom zdecydowanie przeciwny. Czy znany z trwałości swoich poglądów, przez niechętnych mu określanych nawet jako dogmatyzm, tym razem poświęci je na ołtarzu lojalności wobec Prezydenta?
Obserwując pierwsze działania Arkadiusza Chęcińskiego mój niepokój budzą jednak inne kwestie. Szumne zapowiedzi o konieczności szybkiego „wzięcia się do pracy” kontrastują z powolnością podejmowanych przez niego decyzji personalnych – w dalszym ciągu nie wiemy kto będzie kolejnym wiceprezydentem, czy poza naczelnikiem wydziału oświaty nastąpią zmiany na średnim szczeblu zarządzania miastem, co z kierownictwem spółek komunalnych i innych jednostek organizacyjnych? Nie widać też nawet zapowiedzi strategicznych decyzji dotyczących dalszego rozwoju naszego miasta, bo przecież trudno za taką uznać przeniesienie Sylwestra na plac przed Urzędem Miasta czy wyremontowanie chodnika na ulicy Sobieskiego. Nie brakuje natomiast krytyki decyzji podejmowanych przez poprzednie władze Sosnowca. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że wiele z nich było dziełem przedstawicieli Platformy Obywatelskiej przez trzy poprzednie lata współrządzącej z Kazimierzem Górskim naszym miastem.
Ogromne poparcie dla Arkadiusza Chęcińskiego wynikało negatywnej oceny dwunastoletnich rządów poprzedniego Prezydenta oraz z nadziei na radykalne zmiany w Sosnowcu. Tego zapowiadanego przełomu, przynajmniej jak na razie, nie widać. Miesiąc miodowy nowego Prezydenta powoli mija. Cierpliwość wyborców też nie jest wieczna. Czy w nowym roku Arkadiusz Chęciński spełni nadzieje, które wzbudził jego wybór? Oby. W końcu wszystkim zależy nam na pomyślności miasta, w którym wielu z nas się urodziło, w którym mieszkamy i w którym zapewne większość z nas spędzi resztę swojego życia.
Karol Winiarski