Ministerstwo o apelach prezydenta Sosnowca w sprawie dopalaczy – kuriozalne i mające charakter manifestacji politycznej
Coś z tym zróbcie – zdaje się mówić prezydent Arkadiusz Chęciński do rządu i parlamentarzystów wystosowując dwa apele i organizując w Sosnowcu konferencję poświęconą walce z dopalaczami. Już po pierwszym apelu zastanawialiśmy się o co tu chodzi. Arkadiusz Chęciński jest również szefem Platformy Obywatelskiej w mieście i takie apele oraz mentorski ton pod adresem własnej partii, to trochę dziwne zachowanie, spodziewane raczej ze strony opozycji, zwłaszcza, że z dniem 1 lipca weszła w życie nowelizacja ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Czyżby Arkadiusz Chęciński wiedział lepiej, niż armia doradców i specjalistów z wielu dziedzin oraz szacowne grona w Unii Europejskiej, które również nad problemem dopalaczy pracują? Zapytaliśmy więc wprost u źródła, czy może te propozycje zawarte w apelach coś wnoszą, mają sens i czy w jakikolwiek sposób mogą być przydatne. Odpowiedział nam Igor Radziewicz-Winnicki – podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia:
– Te apele, mające charakter manifestacji politycznej, to oczekiwania prezydenta Chęcińskiego stanu prawnego, który nie istnieje. To jest zagrywka pijarowska, chyba że Pan prezydent wierzy, że jak się wprowadzi zakaz dopalaczy do obrotu, to ich nie będzie. Pan prezydent tkwi w błędnym przekonaniu, że grupy przestępcze wprowadzające do obrotu dopalacze są grzecznymi i uczciwymi przedsiębiorcami, którzy będą się pytali o atest i prawo handlowania swoimi produktami. W ustawie o dopalaczach specjalnie wyłączyliśmy je z ogólnego bezpieczeństwa produktów, bo po pierwsze sankcją jest tam tylko bardzo mały mandat, a po drugie, to są zupełnie inne przepisy. Przepisy dotyczące ogólnego bezpieczeństwa produktów nijak się mają do działalności mafii. Od 1 lipca 114 substancji psychoaktywnych, które są wykorzystywane w dopalaczach, staje się narkotykami, a to pozwala organom ścigania zastosować dużo szersze środki, tak jak w przypadku klasycznych narkotyków.
Zasadne jest więc pytanie, czy chodzi może o megalomanię i narcyzm, które zarzucaliśmy prezydentowi już wcześniej, czy może o zdystansowanie się od rodzimej partii w obliczu słabnących sondaży i w razie czego wystartowanie w następnych wyborach jako niezależny kandydat. W grę wchodzi jeszcze zwykła nieroztropność, ale to wariant najmniej prawdopodobny, bowiem mamy do czynienia z działaniem wielokrotnym. Tak czy inaczej, nie da się ukryć, że działania Arkadiusza Chęcińskiego są szkodliwe dla Platformy Obywatelskiej i to w okresie gorącej kampanii wyborczej, bo sugerują bezradność wobec problemu i przypominają o akcji z 2010 roku, którą podjął Donald Tusk, a która okazała się skuteczna tylko na krótką metę i miała chyba na celu głównie zastraszenie narkotykowego podziemia.
Przez pierwsze trzy miesiące nie zwracaliśmy uwagi na niespotykaną wcześniej kampanię propagandową myśląc, że po krótkim czasie podobnie jak dziecko z początku bawiące się nieustannie nową zabawką, wkrótce ją odłoży i wracać będzie do niej okazjonalnie, ale to nie nastąpiło, a nawet się pogłębiło, co zostało zauważone nawet w Warszawie.
Wypada kolejny raz powtórzyć: mniej propagandy, mniej bicia piany i ogłaszania sukcesów działań nawet nierozpoczętych, zajmowania się wszystkim i niczym. Tym bardziej, że ta propaganda jest wręcz momentami prostacka i łatwa do zdemaskowania., co zresztą czynimy. Więcej organicznej pracy, trafnego dobierania kadr i wsłuchiwania się w głosy tych, którzy mają inną legitymację partyjną lub nie mają jej w ogóle. My również nie omieszkamy wówczas takich działań pokazać i docenić.