Mistrz Polski nie taki straszny
Z pewnym niepokojem jechaliśmy do Tychów na lodowisko Mistrza Polski. Wysoka wygrana w pierwszym sparingu ze słabą Polonią Bytom (11:3) o niczym nie świadczy i obawialiśmy się o przegraną w podobnym stosunku z GKS Tychy. Faktycznie nasi wyszli na lód jakby trochę przestraszeni renomą przeciwnika. Mnożyły się błędy w kryciu, a nerwowość w naszych poczynaniach była nazbyt widoczna.
Pierwszą tercję przegrywamy 0:2, a zaraz na początku drugiej tracimy kolejne trzy bramki. Jednak za żadną z nich nie można winić Arsenje Rankovica. Nawet za pierwszą, która padła z niebieskiej linii – bardzo mocny strzał po rykoszecie. Przy stanie 5:0 trener Mieczysław Nahunko zdecydował się jednak na zmianę bramkarza. Miedzy słupkami stanął Michał Kieler i do końca meczu zachował czyste konto.
Inna sprawa, że tyszanie nie atakowali już z taką determinacją. Ich akcje były wolniejsze i nazbyt koronkowe. Honorową bramkę dla naszej drużyny zdobył w 36 minucie Siarhiej Mikulchik. W naszym zespole wyróżniali sią przede wszystkim testowani obcokrajowcy, ale trenerzy zgodnie stwierdzili, że ostateczne decyzje nie zapadły i rywalizacja o miejsce w drużynie trwa. Obecnie duet trenerski Nahunko – Pawłowski oczekuje na przyjazd kolejnych zawodników na testy.
Natomiast niepokoić może groźnie wyglądający upadek Tobiasza Bernata, który musiał zjechać z lodu. Dopiero prześwietlenie wykaże czy prawy obojczyk zawodnika nie jest poważniej uszkodzony. W każdym razie tyski masażysta stwierdził, że kilka tygodni zawodnik ma z głowy, jeśli chodzi o zajęcia na lodzie.
GKS Tychy – HK Zagłębie Sosnowiec 5 :1 (2:0 ; 3:1 ; 0:0)
Skład Zagłębia:
Rankovic, Kieler – Kruczek, Kowalówka, M. Kozłowski, T. Kozłowski, Bernat – J. Jaskólski, Krawczyk, Jaros, Rutkowski, Wąsiński – Andrejkiv, Gniewek, Mikulchik, Shejnikhovich, Cherniadiev – Krupiński, Kafel, Baca, Stojek, Nahunko