Pan Prezydent rozpytuje o Edwarda Gierka
Życie polityczne bywa zaskakujące. Osoby publiczne kłamią w żywe oczy, wymyślają nieistniejące państwa albo ekwilibrystycznie łapią Hostię, spadającą z ołtarza. Niektórzy udają, że są kimś zgoła innym. Przywdziewają mundury wojskowe, albo stroją się w szaty Katona. Prosty człowiek nie wie nawet, kiedy i gdzie napotkać może takiego przebierańca.
Na tym tle, niegdysiejsze zadawanie szyku przez prezydenta Sosnowca odzianego w strój monarszy, jawi się jako niewinna ekstrawagancja. Niedawno okazało się zresztą, że ten król jest nagi. A raczej prawie nagi, bo ciało przysłonił sportową koszulką i gustownymi bokserkami. Tak przebrany wystąpił na ringu. Gwoli sprawiedliwości trzeba zauważyć, że uczynił to w szlachetnym celu charytatywnym. Chwalebne jest też, że nie wymalował henną logotypu sponsora na swych muskularnych plecach.
Pan prezydent Sosnowca skrzyżował rękawice z artystą Teatru Zagłębia. Zwycięzcy nie wskazano, co akurat nie dziwi w świetle permanentnie praktykowanego w Sosnowcu nierozstrzygania konkursów na dyrektorów placówek oświatowych. Krwi nie przelano. Liczyła się honorowa rywalizacja. Niestety, w efekcie pojedynek okazał się bardziej godny pióra Gombrowicza niż Homera. Pozostaje nadzieja, że aktorowi udało się (co dowcipnie prorokował prezydent) wbić przeciwnikowi kulturę do głowy. Nadzieja wątła, bo Pierwszy Bokser Sosnowca czaszkę miał osłoniętą niczym rycerz zakuty w stalowy hełm.
Następną walkę należałoby zakontraktować z jakimś historykiem. W najbliższym otoczeniu są radni Janusz Kubicki i Karol Winiarski. Gdyby z jakichś względów nie podjęli rzuconej rękawicy, w odwodzie jest kilku politologów. Jeśli po meczu bokserskim w głowie prezydenta pozostało trochę miejsca obok kultury, mogliby wbić do niej trochę wiedzy historycznej.
Propozycja ta wydaje się celna wobec ostatniej inicjatywy prezydenta – poddania społecznej ocenie postaci Edwarda Gierka. Zachęcony sukcesem referendum w sprawie Zagłębiowskiego Parku Sportowego (szczególnie popularnego wśród niemowląt przy piersi), postanowił iść za ciosem a przy tym nie być gorszy niż Prezydent Polski. Uznał za celowe ponownie zwrócić się do suwerena. Osobiście. W skrzynkach pocztowych wszystkich mieszkańców pojawiła się zatem ulotka z pytaniem: „Czy uważasz, że Edward Gierek zasługuje na upamiętnienie w przestrzeni publicznej Sosnowca poprzez nazwanie ronda lub ulicy jego nazwiskiem?”. Pan Prezydent Andrzej Duda powinien się uczyć, jak należy przeprowadzać referenda i formułować pytania! Odpowiedź jest oczywista. Wszak już kilka lat temu władze miejskie nadały nazwę Ronda Gierka skrzyżowaniu przy Ostrogórskiej. Nie pytały zresztą wtedy nikogo, nawet specjalistów od ruchu drogowego. Dziś znów pytają, choć to kompletnie bez sensu. Decyzję i tak podejmie wojewoda w oparciu o opinię Instytutu Pamięci Narodowej. Jak należy się spodziewać, będzie ona nokautująca dla zwolenników utrzymania nazwy. Za to umocni się legenda prezydenta, wsłuchującego się w głos mieszkańców. Oczywiście nie tych z dzielnic pozbawionych kanalizacji, zapomnianych jak z Ostrowy, Porąbka, Bory czy z hałaśliwej ulicy Małachowskiego. Także nie tych, rozsianych po całym mieście, przeciwników budowy potencjalnie nierentownego stadionu.
Równie ciekawa jak pytanie referendalne jest treść ulotki. Autor się nie podpisał i jednocześnie nie popisał wiedzą historyczną, choć nie można wykluczyć, że udział w jej zredagowaniu miał wykształcony doradca prezydenta, człowiek o szczerze lewicowych sympatiach. Zaprezentowano w niej tow. Pierwszego Sekretarza jako wielkiego Wizjonera i Budowniczego Drugiej Polski. Gwoli prawdy, zauważono, że prócz wdzięcznej pamięci pozostawił po sobie długi i zafundował społeczeństwu podwyżki cen, czym zresztą autor ulotki obciążył ówczesny rząd. Widać zapomniał, że zasadą tamtego czasu było, że „Partia kieruje a rząd rządzi”.
Bez wątpienia inwestycje wymienione w ulotce odmieniły obraz Polski lat siedemdziesiątych. Uwadze kronikarza uszły jednak „zasługi” tow. Edwarda w doprowadzeniu Polski na skraj zapaści gospodarczej, „ścieżki zdrowia” w Radomiu i Ursusie, konstytucyjny hołd wobec ZSRR, a wcześniej sekretarzowanie KW w Katowicach w latach terroru stalinowskiego, napisanie kłamliwego raportu z wypadków poznańskich, formułowanie jawnych gróźb pod adresem uczestników Marca 68.
Edward Gierek jest postacią niejednoznaczną. Dla wielu ludzi, którzy doświadczyli na własnej skórze mrocznej rzeczywistości czasów Bieruta i gomułkowskich „rządów ciemniaków”, dekada jego władzy wydawała się okresem wolności i prosperity. Nachalna propaganda umiejętnie kompensowała polskie kompleksy. W przekazach medialnych byliśmy dziesiątą potęgą gospodarczą świata, a kredytowany przez kraje zachodnie boom inwestycyjny zapowiadał świetlaną przyszłość. Pewex i Baltona dawały złudzenie dostępności luksusowych dóbr za cenę nabycia bonów pekao od przedsiębiorczego cinkciarza. Mały fiat i mieszkanie spółdzielcze w bloku z wielkiej płyty były dobrem realnie osiągalnym. Jednocześnie wzrastały aspiracje materialne społeczeństwa i rosło zapotrzebowania na wolność w stylu państw zachodnich. Niezamierzonym efektem polityki otwarcia na świat stał się także wzrost świadomości politycznej i obywatelskiej Polaków. Tym trudniej było władzy wytłumaczyć za pomocą partyjnej nowomowy przyczyny kryzysu gospodarczego, jaki zapanował już w połowie dekady. Powrót do stosowania metod opresyjnych sprawił, że w kraju powstała faktyczna opozycja. Ostateczny kres rządom Edwarda Gierka położyły sierpniowe strajki roku 1980. Wkrótce blisko 10 milionów obywateli połączyła solidarność przeciw władzy, która ich tak srodze zawiodła.
Sosnowiec niewątpliwie skorzystał na czasach Gierka. Rozbudowano infrastrukturę mieszkaniową i drogową. Z dość prowincjonalnego miasta stało się ważnym ośrodkiem przemysłowym i akademickim, rozpoznawalnym w całym kraju. Kariera miasta i niektórych jego mieszkańców a zwłaszcza „Naszego Człowieka w Stolicy” były powodem do autentycznej dumy. Symbolem tego awansu stał się krążący po Polsce dowcip, że megafony na Dworcu Centralnym w Warszawie co jakiś czas podają komunikat: „Uwaga! Nadjeżdża pociąg z Sosnowca. Prosimy odsunąć się od stanowisk!”. W Sosnowcu nikt się z niego nie śmiał.
Dziś jest oczywiste, że pieniądze pożyczane na Zachodzie można było spożytkować dużo mądrzej i efektywniej. Wiadomo, że koncesjonowanie swobód obywatelskich nie mogło zastąpić prawdziwej wolności. I nie jest też tajemnicą, że krach gospodarczy u schyłku rządów Gierka nie był zawiniony wyłącznie przez niego. Kryzys zawisł nad PRL niczym miecz Damoklesa, zanim jeszcze w 1952 tak nazwano Rzeczpospolitą Polską, na długo przed kadencją towarzysza Edwarda Gierka.
Czy jednak całokształt kariery politycznej naszego krajana zasługuje na upamiętnienie poprzez nadanie jego nazwiska ulicy czy rondu w rodzinnym mieście? Wydaje się, że byłoby to dowodem na słuszność zaściankowej postawy „nasza chata z kraja”. Zasługi dla Zagłębia, a nawet industrializacja kraju nie mogą przesłonić prawdy oczywistej dla historyków. Edward Gierek – rzeczywisty władca Polski w okresie lat siedemdziesiątych i niezwykle wpływowy polityk w całym okresie PRL był w gruncie rzeczy współodpowiedzialny za opresyjne państwo, łamiące prawa i wolności obywatelskie. Do tego poddańcze wobec Związku Radzieckiego – mocarstwa o systemie totalitarnym. Z tego powodu zwyczajowe formy oddania mu czci poprzez pomnik, honorowe obywatelstwo czy nadanie imienia ulicy powinny być wykluczone. Choćby ze względu na szacunek dla innych patronów, których bilans życia odnotował zdecydowanie więcej po stronie „ma” niż „winien”.
Jeśli prezydent Sosnowca ma jednak wątpliwości, wynikające zapewne z braku własnych doświadczeń (urodził się w roku 1971) i być może powierzchowną wiedzę historyczną, to zamiast przeprowadzać niemądre referenda powinien zapytać o zdanie fachowców. Miał zresztą znakomitą okazję zaczerpnąć wiedzy u samego źródła. Odbył wszakże pojedynek bokserski nie z kim innym jak z samym Edwardem Gierkiem. Przeciwnikiem z ringu był bowiem aktor, który przekonująco wcielił się w rolę I sekretarza PZPR w spektaklu „Czerwone Zagłębie”, wystawianym w ubiegłym sezonie w sosnowieckim teatrze.
Wydaje się, że prezydent z tej wyjątkowej możliwości jednak nie skorzystał. Może zresztą obaj panowie przebrani za sportowców rozmawiali o skutecznych metodach uprawiania propagandy sukcesu?
Janusz Szewczyk
Od redakcji:
Zapraszamy również innych autorów do przesyłania swoich tekstów. W portalu nie obowiązuje jakaś ściśle określona linia programowa, może poza taką, że publikujemy również treści, które nie mają szans ukazać się w innych regionalnych mediach. Tak jak w dziale „Głosy Polityków”, w całym portalu dopuszczamy poglądy od skrajnie lewicowych, po skrajnie prawicowe. Jedynymi kryteriami publikacji są poprawna w miarę składnia i kultura słowa.