SAMOTNOŚĆ PREZYDENTA
Gdy miesiąc temu Prezydent Arkadiusz Chęciński triumfalnie ogłaszał powstanie Klubu Radnych „Wspólnie dla Sosnowca” liczącego piętnastu radnych i posiadającego tym samym większość w Radzie Miasta, wielu wydawało się, że do końca kadencji żadnych niespodzianek w czasie głosowań nie należy się już spodziewać. Oceniając zaistniałą sytuację zwracałem wówczas uwagę, że posiadana przez Prezydenta większość jest niewielka, co nie daje podstaw do okazywanego przez niego samozadowolenia. Nawet nie spodziewałem się, że już po kilku tygodniach Arkadiusz Chęciński może mieć poważne problemy z wygraniem ważnego głosowania w Radzie Miasta. Nie zadecydowały jednak o tym obiektywne przyczyny, o których wówczas pisałem, ale zwyczajna arogancja władzy. Arogancja, która jest charakterystyczna dla wszystkich polskich polityków, którym wydaje się, że będą rządzić wiecznie.
Spór, który rozgorzał na sali obrad Rady Miejskiej w miniony czwartek, miał dwie, ściśle zresztą ze sobą powiązane, przyczyny. Pierwsza dotyczyła elementarnych zasad kultury politycznej i traktowania Rady Miejskiej jako partnera w sprawowaniu władzy, a nie maszynki do głosowania. Druga, to o wiele poważniejsza z punktu widzenia rozwoju Sosnowca, kwestia planowanych inwestycji i sposobach ich sfinansowania. Obie są ze sobą nierozerwalnie związane, ponieważ jakakolwiek debata na ten temat przyszłości naszego miasta możliwa jest wyłącznie wówczas, gdy posiadający bezwzględną większość w Radzie Miasta Prezydent jest nią zainteresowany. Gdy jednak uznaje, że siła argumentów powinna ustąpić przed argumentem siły (głosów), to o jakiejkolwiek merytorycznej debacie mowy być nie może.
Zaciąganie 120-milionowego kredytu, największego w historii Sosnowca, jest jedną z najpoważniejszych decyzji podejmowanych w tej kadencji Rady Miasta. Dlatego wymaga ona rozwagi, przeanalizowania różnych możliwych wariantów, a przede wszystkich głębokiego przemyślenia listy inwestycji, które mają być sfinansowane dzięki pozyskanym środkom. Czy takie analizy były prowadzone w Urzędzie Miasta? Być może. Nawet jednak jeśli tak było, Prezydent Arkadiusz Chęciński nie uważał za stosowne poinformować o tym radnych, nie mówiąc już o włączeniu ich w proces konsultacyjny. Co więcej, o planowanej uchwale powiadomił radnych dwa dni przed sesją. Zapomniał widocznie, że zgodnie z prawem ma prawo wprowadzania nowych punktów do porządku posiedzenia Rady Miejskiej najpóźniej na tydzień przed dniem jej obrad. Potem jego uzupełnienie możliwe jest wyłącznie za zgodą radnych. I to większości ustawowego składu Rady Miejskiej. W przypadku Sosnowca to 15 radnych. Dokładnie tylu ilu jest w klubie prezydenckim. O ile wszyscy są obecni.
Wstrzymanie się radnych opozycyjnych w głosowaniu nad wprowadzeniem do porządku obrad uchwały kredytowej najpierw zaskoczyło Prezydenta, a następnie wywołało u niego gwałtowny wybuch niezadowolenia, co zresztą zdarza mu się coraz częściej. Tymczasem pretensje powinien mieć głównie do siebie. Problemu nie byłoby, gdyby tydzień wcześniej skierował wniosek do Przewodniczącego Rady Miejskiej o umieszczenie stosownego punktu w porządku obrad. Ale jeżeli chce się działać z zaskoczenia, to wcześniej trzeba sprawdzić czy wszyscy radni własnego klubu będą na sesji obecni. Tymczasem przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej został wcześniej wysłany przez Przewodniczącego Rady jako przedstawiciel władz miasta do partnerskiego Komārom. Jak widać Prezydent nie poinformował o swoich planach nawet radnych partii macierzystego ugrupowania. Widocznie uznał, że nie ma takiej potrzeby. Przecież i tak posłusznie głosują za. I w tej kwestii oczywiście po raz kolejny miał rację.
Ostatecznie Arkadiusz Chęciński z najwyższym trudem osiągnął sukces. W powtórnym głosowaniu jeden z radnych klubu PiS zmienił zdanie. Być może przekonała go argumentacja Prezydenta, że wstrzymanie się z decyzją do czasu gruntowniejszego przeanalizowania zagadnienia, o co wnioskowała opozycja, uniemożliwi wystąpienie o dofinansowanie przebudowy skrzyżowania przy MAKRO (DK 94 z ul. Długosza). Termin złożenia wniosku rzeczywiście upływał w piątek. Tyle, że wiadomo było o tym od dawna. Co więcej, z kredytu miała zostać sfinansowana jedynie niewielka część wkładu własnego koniecznego do uzyskania wsparcia zewnętrznego dla tej niesłychanie ważnej inwestycji (zaledwie 3,5 mln z ponad 15 mln zł. przy czym w bieżącym roku jest to jedynie 0,5 mln zł.). Znalezienie innego źródła potrzebnych pieniędzy – chociażby wciąż nie w pełni skonsumowanych tzw. wolnych środków (to niewydatkowane środki z roku ubiegłego) – nie stanowiło żadnego problemu. Ale Arkadiusz Chęciński uznał, że będzie to doskonały środek do politycznego szantażu wobec radnych opozycyjnych, gdyby ośmielili się mieć jakieś wątpliwości.
Przekonując do zagłosowania za uchwałą kredytową Prezydent używał – z uporem godnym lepszej sprawy – jeszcze jednego argumentu. Otóż jego zdaniem zaciągnięcie nowego zobowiązania oznacza zmniejszenie zadłużenia Sosnowca – „inwestujemy i oddłużamy”. To rzeczywiście rewolucyjny pogląd godny przynajmniej nominacji do Nagrody Nobla z dziedziny ekonomii. Będzie jednak drobny problem z jego udowodnieniem. Zgodnie bowiem z dotychczasowymi zapisami Wieloletniej Prognozy Finansowej, zadłużenie naszego miasta miało na koniec 2018 roku wynieść 106 mln zł. Zgodnie z jej nową wersją będącą konsekwencją 120-milionowego kredytu, kwota ta wzrośnie do 208 mln zł. Nawet gdyby doliczyć do tego oszczędności w wydatkach bieżących będących konsekwencją np. termomodernizacji, które sam Arkadiusz Chęciński wycenia zaledwie na kilka mln zł, to i tak będziemy mieli zadłużenie o prawie 100 mln zł. większe. Z faktami (liczbami) Panie Prezydencie dyskutować nie warto.
Mam nadzieję, że pozytywny wynik głosowania nad kredytem nie zamknie dyskusji nad wykorzystaniem uzyskanych w ten sposób środków. Lista inwestycji przygotowana w pośpiechu przez Prezydenta na poprzedzającą sesję posiedzenie komisji budżetowej miała charakter wyłącznie propagandowy. Jak bowiem inaczej traktować uwzględnienie na niej pozycji, które mają być finansowane ze 120-milionowego kredytu w kwotach zaledwie kilkudziesięciu czy nawet kilkunastu tysięcy zł. (najmniejsza z nich to 10 tys. zł.). W przypadku innych przedsięwzięć kredyt ma być jedynie częścią wkładu własnego. Dzięki takim zabiegom lista inwestycji znacząco urosła, ale jednocześnie znalazły się na niej też takie, które trudno uznać za najważniejsze z punktu widzenia miasta. Tymczasem nikt nie kwestionuje, że w pewnym sytuacjach zaciągnięcie kredytu, zwłaszcza tak korzystnego jak ten z Europejskiego Banku Inwestycyjnego (oprocentowanie: trzymiesięczny WIBOR + 0,05%) jest sensowne. Powtarzali to zresztą wszyscy wypowiadający się radni opozycji, co niestety nie docierało do Prezydenta Chęcińskiego, który grzmiał, że radni chcą zablokować tak ważne dla miasta inwestycje. Wszyscy rozsądni i racjonalnie myślący ludzie zdają sobie jednak sprawę, że nie jesteśmy w stanie sfinansować wszystkich możliwych przedsięwzięć. I dlatego mając świadomość ograniczeń w możliwościach finansowych (w tym też kredytowych) Sosnowca, trzeba z niesłychaną ostrożnością podejmować tego typu decyzje.
Wielką szansą dla Polski, w tym także dla naszego miasta, są środki unijne. Niestety obowiązujący sposób ich wydatkowania powoduje, że nie wiemy na co, kiedy i w jakiej wysokości będziemy mogli je dostać. A ponieważ do ich wykorzystania potrzebny jest wkład własny i często gotowe projekty – powinniśmy być na to przygotowani. To zaś oznacza, że musimy zlecać prace projektowe z całą świadomością, że być może niektóre z projektów nigdy nie zostaną w tej formie zrealizowane. Przede wszystkim jednak musimy posiadać znaczące rezerwy kredytowe na wypadek, gdyby nagle ogłoszone zostały konkursy unijne. Najwięcej projektów (np. szereg skrzyżowań) zrealizowaliśmy w ostatnich dwóch latach wydatkowania środków z poprzedniej perspektywy finansowej, gdy niespodziewanie okazało się, że pozostało sporo pieniędzy, które musimy szybko wydać.
Pożyczać pieniądze warto również wówczas, gdy inwestycje mogą przynieść konkretne oszczędności finansowe. W dłuższej perspektywie czasowej oznacza to bowiem, że dzięki mniejszym wydatkom będziemy dysponowali większą ilością pieniędzy, które przeznaczymy na inne cele. Przykładem tego typu przedsięwzięć są np. termomodernizacje budynków publicznych połączone z wymianą instancji centralnego ogrzewania. W planach na najbliższe lata zakłada się zmodernizowanie w ten sposób jedenastu budynków oświatowych, Biblioteki Głównej oraz kilku budynków pomocy społecznej i służby zdrowia w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych. Tyle, że takich budynków jest w naszym mieście wielokrotnie więcej. Stan instalacji cieplnej w wielu z nich powoduje ciągłe awarie i uniemożliwia utrzymywanie stałej temperatury w okresach zimowych. Czy nie warto wykorzystać taniego kredytu inwestycyjnego na termomodernizację wszystkich naszych budynków publicznych, co przyniosłoby rocznie wielomilionowe oszczędności nie mówiąc już o radykalnej poprawie ich estetyki? Wtedy być może rzeczywiście można byłoby mówić o perspektywicznym „oddłużeniu” Sosnowca. Ale tych propozycji nie ma w wykazie przedstawionym przez Prezydenta Miasta i w wieloletnim programie inwestycyjnym.
Kredyty warto także zaciągnąć na realizację inwestycji niesłychanie istotnych ze społecznego punktu widzenia. Przykładem może być blok operacyjny w sosnowieckim Szpitalu Miejskim. Ta warta bez mała 40 mln zł. inwestycja (wraz z wyposażeniem) to jedno z najważniejszych i od dawna planowanych przedsięwzięć w sosnowieckiej służbie zdrowia. Wydawałoby się, że jej sfinansowanie bezpośrednio z kredytu zaciągniętego w Europejskim Banku Inwestycyjnym byłoby najtańszym sposobem realizacji. Tym bardziej, że daje to też możliwość odliczenia w przyszłości VAT-u, który znacznie podwyższa koszty inwestycyjne. Tymczasem mimo wielokrotnych wniosków Komisji Zdrowia, Rodziny i Opieki Społecznej RM Sosnowca Prezydent Chęciński uparł się, żeby inwestycję realizował bezpośrednio szpital, któremu potem budżet miasta będzie przekazywał po 4,5 mln zł. rocznie przez dziesięć kolejnych lat (kwota ta nie obejmuje kosztów wyposażenia). W praktyce oznacza to, że budowa bloku operacyjnego będzie nas kosztowała być może nawet 10 mln zł. drożej. Przetarg na budowę bloku został właśnie przez szpital ogłoszony.
Jak wielki chaos panuje w kwestiach strategicznego planowania finansowego w naszym mieście najlepiej pokazuje przykład Zagłębiowskiego Parku Sportowego. Przez wiele miesięcy kampanii wyborczej słyszeliśmy od Arkadiusza Chęcińskiego, że jako jedyny nie tylko chce zbudować nowy stadion, ale też wie w jaki sposób tą inwestycję sfinansować. Od czasu wygrania wyborów Prezydent konsekwentnie realizuje swój pomysł. Tylko, że w dalszym ciągu nie wiemy z jakich środków budowa ma być realizowana. Na sesji dowiedzieliśmy się, że nie będzie to kredyt z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Przynajmniej bezpośrednio, ponieważ przeznaczenie go w części na mniejsze wydatki inwestycyjne, które normalnie zostałyby sfinansowane z dochodów własnych, pozwoli przeznaczyć środki z budżetu miasta przynajmniej na pierwsze związane z tą inwestycją wydatki. Wiele jednak wskazuje, że przy budowie Parku przyjęty zostanie wariant zbliżony do tego, który miasto chce zrealizować w przypadku szpitala. Czyli jeden z najdroższych. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem budowy nowego stadionu, ale jeżeli już Prezydent i większość radnych poparta przez nielicznych mieszkańców miasta biorących udział w pseudokonsultacjach chce wydać w tak nieracjonalny sposób tak ogromne środki, to chociaż zróbmy to tak, aby koszty były jak najmniejsze.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Od wielu miesięcy z narastającym smutkiem obserwuję radnych, którzy zdecydowali się popierać Arkadiusza Chęcińskiego. To często wykształceni, mądrzy ludzie. Jednak odkąd „zaprzedali duszę” naszemu Prezydentowi, można zaobserwować u nich coś, co w socjologii nazywa się rytualizmem. Głosują za jego propozycjami, ponieważ do tego zobowiązuje ich niepisany układ, który zawarli. Jednocześnie jednak wielu z nich nie utożsamia się z nimi. Dlatego milczą. Na ostatniej sesji Rady Miasta w trakcie toczącej się dyskusji głos zabierało kilku radnych opozycji. Prezydenta nie wspierał nikt.
Dominująca pozycja Arkadiusza Chęcińskiego w sosnowieckim systemie władzy nie ulega wątpliwości. Ale im bardziej absolutna staje się władza naszego Prezydenta, tym bardziej jest on samotny. Brak sprzeciwu ze strony najbliższych współpracowników i jednoczesna konsolidacja opozycji powodują, że Arkadiusz Chęciński coraz bardziej utwierdza się przekonaniu o własnej nieomylności traktując wszelką krytykę jako wyłącznie motywowaną politycznie walkę z jego osobą. To prosta droga do popełniania kolejnych błędów, za które wszyscy sosnowiczanie będą musieli płacić. Obawiam się jednak, że nasz Prezydent zrozumie to dopiero wówczas, gdy po stracie władzy obejrzy się za siebie. I wtedy zobaczy, że nikt za nim nie stoi.
Karol Winiarski