SOSNOWIECKI ARCH(ANIOŁ)
Z reguły nie komentuję wypowiedzi Prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego. Wolę skupiać się na ocenie podejmowanych przez niego działań. Jednak to, co stało się na czwartkowej sesji Rady Miasta, świadczy o postępującym procesie, który może mieć niesłychanie groźne konsekwencje. I nie chodzi tutaj zresztą o moją, mało ważną osobę. Chodzi o nasze miasto.
Arkadiusz Chęciński od pewnego czasu ma w swoim zwyczaju odnosić się do prezentowanych przeze mnie w artykułach zamieszczanych na portalu sosnowiec.online (zdaniem Prezydenta mało poczytnego) poglądów, nie wymieniając zresztą z nazwiska i imienia ani autora tekstu, ani nie podając nazwy portalu. Potem twierdzi, że przecież nie podawał żadnych nazwisk i nie rozumie dlaczego ktoś w ogóle uważa, że chodziło o moją osobę. Tłumaczenia małego Jasia z piaskownicy.
Podobnie było także wczoraj, gdy nie mógł się powstrzymać, żeby nie skomentować artykułu dotyczącego planowanej wypłaty wyprawki szkolnej, a konkretnie zarzutu braku informowania radnych o prezydenckich zamierzeniach. Zdaniem Prezydenta to nieprawda, ponieważ jej pomysłodawcą był radny Paweł Wojtusiak, a propozycja była konsultowana z kilkoma radnymi. Nie wyjawił niestety, z którymi to radnymi rozmawiał. Na pewno jednak nie było wśród nich radnej Haliny Sobańskiej, która jako przewodnicząca Komisji Oświaty, wydawałoby się powinna być jego główną rozmówczynią.
Na początek kilka cytatów. Pierwszy pochodzi z „expose” Prezydenta Chęcińskiego wygłoszonego w styczniu 2015 roku:
„Chciałbym, żeby wszyscy radni, niezależnie z jakiej opcji pochodzą, mogli uczestniczyć w tych wszystkich zmianach, które będą”
Było to zresztą powtórzenie słów wypowiedzianych w trakcie inauguracyjnego wystąpienia Prezydenta. Pod koniec ubiegłego roku w wywiadzie dla „Twojego Zagłębia” deklarował:
„Daliśmy sobie słowo, że najważniejsze uchwały, które być może są kontrowersyjne, wpływające w większym stopniu na miasto, będziemy przekazywać do Rady wcześniej, a radni będą mieli wiele tygodni na zastanowienie się nad nimi. Myślę, że to jest zauważalne, a fakt, że z każdym musimy oddzielnie dyskutować, powoduje, że uchwały są lepiej dopracowane i wpływają na poprawę wizerunku miasta oraz komfort życia mieszkańców.”
Tymczasem 5 lutego radny Paweł Wojtusiak napisał:
„Każde dziecko, które 1 września 2016 rozpocznie naukę w klasie pierwszej Szkoły Podstawowej dostanie wyprawkę w wysokości 500 złotych – udało mi się Sosnowiecki Urząd zainspirować do tego pomysłu 🙂 Proszę czwartą władzę o dotarcie z tą informacją do rodziców pierwszoklasistów 🙂 ”.
Tego samego dnia wiadomość znalazła się na większości lokalnych portali. Została też zamieszczona w regionalnych informacjach jednego z ogólnopolskich portali, z którego po raz pierwszy dowiedziałem się o całym pomyśle. To, że mój kolega klubowy nie raczył mnie poinformować o swoim pomyśle i od razu pobiegł z nim do Prezydenta, już mnie nie dziwi. To od kilku miesięcy jest normą.
Dopiero 23 lutego na komisji oświaty, przy okazji zaplanowanej od dawna dyskusji nad problemem tegorocznych „sześciolatków”, po raz pierwszy radni dowiedzieli się oficjalnie o zamierzeniach władz miasta, a na wczorajszej sesji Prezydent poprosił przewodniczącą Sobańską o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia komisji w tej sprawie. Radni mają jednak jedynie dyskutować w sprawie Regulaminu wypłat, a nie przesądzać czy pomysł będzie w ogóle realizowany. Decyzja w tej sprawie już zapadła. I nie Rada Miejska Sosnowca ją podejmowała.
To niestety nie pierwszy przypadek, gdy radni traktowani są jak kwiatek do kożucha. To Arkadiusz Chęciński decyduje, z którym radnym będzie konsultował swoje pomysły. I nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że nie wybiera tych, którzy mogą mieć własne zdanie. O wiele wygodniej przecież rozmawiać z klakierami i przytakiwaczami. Ma to jednak w dłuższej perspektywie szalenie niebezpieczne konsekwencje. Nieżyjący już ostatni I sekretarz KC PZPR Mieczysław Rakowski powiedział kiedyś
„Jeszcze miałem wtedy taką teorię, że w każdej władzy nawet anioł się skurwi, a we władzy absolutnej skurwi się nawet archanioł. Czyli, że tak jest zawsze bez trwałego czynnika kontrolnego”.
Ten ostatni cytat dedykuję przede wszystkim przewodniczącemu klubowi PO, który Mieczysława Rakowskiego zawsze darzył dużym szacunkiem.
Karol Winiarski
P.S.
Kilka miesięcy temu Arkadiusz Chęciński zaprosił do Sosnowca Kubę Wojewódzkiego. Była to konsekwencja wypowiedzi jednego z jego gości, którego nazwiska nawet nie warto wymieniać. Wojewódzki nie przyjechał, ale za to w swojej stałej rubryce w tygodniku „Polityka” pozwolił sobie na kolejny niewybredny żart na temat naszego miasta: „Mamy wymierne dane szacujące dobrą zmianę na Woronicza. Telewizyjnym „Wiadomościom” ubyło 410 tys. widzów. Czyli około 10% wszystkich oglądających. 400 tys. to mniej więcej tyle co dwa razy Sosnowiec. A to od razu brzmi gorzej”. Po czymś takim naszemu Prezydentowi nie wypada zrobić nic innego, jak wyzwać Wojewódzkiego na pojedynek. Przynajmniej bokserski.