Spryt a inteligencja
Ponad trzy lata temu opublikowaliśmy redakcyjny tekst pt. „Wiedza a mądrość” i przed kolejnymi wyborami do problematyki semantyki, czyli wiedzy o znaczeniu słów chcemy wrócić, bowiem zagadnienie jest naszym zdaniem ważniejsze, niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać.
Dogłębna znajomość terminów, którymi na co dzień jesteśmy epatowani w mediach – zwłaszcza teraz na początku kampanii wyborczej – może pomóc nie tylko w oddzieleniu ziarna od plew, ale również w uniknięciu wielu nieporozumień. Szczególne znaczenie ma to w odniesieniu do młodzieży, bowiem problem jest w szkołach lekceważony i później trudno jest młodemu wyborcy odróżnić np. demagogię od racjonalnej argumentacji. Nauczyciele języka polskiego, historii i innych humanistycznych przedmiotów mają co robić i byłoby dobrze, gdyby robili co trzeba ze zdwojonym wysiłkiem, bo jak się czyta nawet zaliczone na dobrą ocenę prace, to włos na głowie się jeży, nie tylko liczy się zgodność faktów, ale również sposób, jakość i trafność ich wyrażania.
Wielu polityków na scenie samorządowej jak i ogólnopolskiej to ludzie sprytni, ale bardzo niewielu to ludzie inteligentni. Na czym więc polega różnica? Otóż spryt dąży do małych partykularnych interesów i właściwie zawsze jest krótkowzroczny, Ponadto w stosunkowo krótkim czasie ulega samodestrukcji.
Inteligencja natomiast nie tylko widzi sprawy w dużo szerszej perspektywie, ale również wzajemne powiązania i oddziaływania, dzięki czemu nie traci z oczu niczego istotnego w społeczności i sprawach, którymi się zajmuje. Nade wszystko nie prowadzi – jak spryt – do podziału.
Zatem zakładanie, że jakiś polityk jest sprytny, nie oznacza że jest równocześnie inteligentny. Sztaby pijarowców dwoją się i troją, by przedstawić swojego kandydata jako najlepszego, sięgając po coraz bardziej wymyślne i spektakularne metody. Uważają, że wystarczy, że się o kimś mówi i zapadnie to w pamięć wyborcom. Niestety do pewnego stopnia mają rację. Część tej najmniej uświadomionej części społeczeństwa faktycznie tak postępuje. Oni nie czytają programu polityka, jego argumentacji, ani nie oceniają czy ma odpowiednie kompetencje. Wystarczy, że ów zrobi coś, dzięki czemu można by o nim powiedzieć, że to „swojak” – jeden z nas. To sprytna próba odwrócenia uwagi społecznej od rzeczywistej oceny inteligencji i wiedzy kandydata.
Szydło wychodzi z worka, gdy przyjdzie takiemu politykowi powiedzieć coś od siebie i spontanicznie, zetrzeć się w równoprawnej, niewyreżyserowanej wymianie poglądów. Wówczas zaczyna się albo dukanie bez składu i ładu, albo potok chaotycznie rzucanych niespójnych słów, a w desperacji wkładanie interlokutorowi w usta fraz, których ten w ogóle nie wypowiedział i próba ich bohaterskiego ośmieszenia. Tę taktykę kilkakrotnie opisywaliśmy w naszych relacjach z obrad sosnowieckiej Rady Miejskiej.
Częste jest też błędne przekonanie, że jeżeli komuś dużo miejsca poświęcają w mediach, to musi być ktoś znaczący i w domyśle inteligentny, gdy tymczasem jest zupełnie inaczej. Stanowisko i pozycję większość takich osób najczęściej zawdzięcza sprytowi, bezwzględnemu eliminowaniu konkurentów, intrygom i układom towarzyskim, a z inteligencją nie ma to wiele wspólnego.
Na koniec wypada powtórzyć jeszcze raz to co pisaliśmy we wspomnianym wcześniej artykule” Świadomy i światły wyborca, (znający dogłębnie znaczenie terminów) to lepsza jakość wyboru. Taki, raczej nie nabierze się na zmasowaną propagandę, czy socjotechniczne sztuczki.
Właśnie tej „lepszej jakości wyboru” życzymy Naszym Czytelnikom i sobie przed nadchodzącymi wyborami samorządowymi. Wybierajmy raczej ludzi inteligentnych i mądrych, a nie tylko sprytnych.