Wicepremier Beata Szydło w PO-PiS-owym Sosnowcu
Trwa zapoczątkowany 15 kwietnia objazd kraju przez czołowych polityków obozu rządzącego, który ma w założeniu „przedstawiać Polakom dotychczasowe dokonania PiS i mówić o planach na kolejne miesiące”, ale chyba nie da się ukryć, że zasadniczym celem jest wsparcie kandydatów Zjednoczonej Prawicy w wyborach samorządowych.
W sobotę zawitała do Sosnowca wicepremier Beata Szydło. W Domu Katolickim mówiła właściwie to samo, co wielokrotnie mogliśmy usłyszeć w mediach ogólnokrajowych. Podkreślała osiągnięcia i determinację w realizowaniu programu swojego obozu, więc chyba nie ma sensu tego wszystkiego powtarzać. Było gorące przywitanie, kwiaty, pełna sala pomimo braku zapowiedzi w mediach i podniosła atmosfera. Pani wicepremier dużo zyskuje w bezpośrednim kontakcie. Sprawiała wrażenie bardzo otwartej, ciepłej i życzliwej. Przekaz z telewizorni to jednak trochę coś innego, niż obcowanie z kimś na żywo. Po wystąpieniu zebrani mieli okazję do zadawania pytań, które dotyczyły w większości możliwości poprawy sytuacji ludzi starszych i niepełnosprawnych, a także sytuacji w służbie zdrowia. Dopytywano również o szanse wyjaśnienia afery VAT-owskiej przez komisję śledczą. Na wszystkie pytania Beata Szydło odpowiadała bardzo szybko i sprawnie. Widoczne było u niej duże doświadczenie polityczne oraz szeroka wiedza. Wszystkich obecnych oficjeli nie będziemy wymieniać, bo zajęłoby to zbyt dużo miejsca, zainteresowani zapewne rozpoznają ich na zdjęciach.
Bezpośrednich odniesień gościa do kandydatki na prezydenta Sosnowca nie było. Nie było również oficjalnej prezentacji Renaty Zmarzlińskiej-Kulik, choć chyba trudno o lepszą okazję. Naczelne władze Prawa i Sprawiedliwości być może stawiają na to, że wybory samorządowe będą tylko swoistym plebiscytem partyjnym w którym całkowicie wystarczający jest szyld, nie przyglądając się zbytnio liderom w terenie i ich działaniom. Jeśli tak jest, to ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego może spotkać duże rozczarowanie, bowiem wybory samorządowe rządzą się nieco innymi prawami niż parlamentarne.
W ogóle w Sosnowcu wybory samorządowe w poprzednich latach dla PiS jakby nie istniały. Posłanka Ewa Malik najwidoczniej tymi wyborami nie jest specjalnie zainteresowana, bo prawdziwej kampanii wyborczej właściwie do tej pory nie było w wykonaniu lokalnych struktur PiS, z wyjątkiem osobistych działań kandydatów z list w swoim interesie. (Zapewne posłanka co cztery lata będzie się usprawiedliwiać i powtarzać za ministrem Rostowskim, że „piniendzy” nie ma i nie będzie do końca tej kadencji. Trzeba szukać, może zakopane są na Podhalu, a może w „Bydgoszczu”) Ciekawe co by powiedziała Beata Szydło, gdyby o tym wiedziała – o Jarosławie Kaczyńskim nie wspominając. Jak również na to, że w Sosnowcu funkcjonuje – naszym zdaniem – „cicha koalicja” PO-PiS, czego dowodzą nie tylko liczne głosowania w Radzie Miejskiej i o czym wcześniej czy później wszyscy się dowiedzą lub wydedukują. To trochę tak, jak w znanym powiedzeniu Piotra Bałtroczyka: „Niby wszyscy wiedzą, że flaszka się kiedyś skończy, ale i tak zawsze jest to zaskoczenie.” Na czym ta domniemana zbieżność interesów PO i PiS w Sosnowcu polega postaramy się wyjaśnić w kolejnych tekstach, by teraz zbytnio nie odbiegać od tematu. Inna, dla niektórych bluźniercza i niedorzeczna teza jest taka, że kandydata na urząd prezydenta Sosnowca desygnowanego przez PiS nie byłoby wcale, gdyby nie kategoryczne polecenie wodza z Nowogrodzkiej mówiące o tym, że przyszedł czas na samorządy.
Natomiast gwoli sprawiedliwości trzeba powiedzieć, że wyjątkiem w klubie PiS jest niepokorny radny Tomasz Mędrzak, który w tę pokrętną politykę się nie wpisuje i potrafi czynnie się sprzeciwić instrukcjom swojej szefowej i pewnie dlatego jest tak konsekwentnie marginalizowany. (Wątpiącym proponujemy zapoznanie się z protokołami z kluczowych głosowań)
Na przeciwnym biegunie w klubie jest radny Stefan Wojnowski, który chyba nazbyt gorliwie interpretuje polecenia i podczas komisji czy sesji jest w stanie ni stąd ni zowąd wstać i wygłosić płomienną laudację na cześć Arkadiusza Chęcińskiego, czym wprawia w nie lada zakłopotanie nie tylko samego adresata, ale również wspomnianego Tomasza Mędrzaka, chowającego głowę w dłoniach, by nie oglądać uśmiechów rozbawionych koleżanek i kolegów z innych klubów, podczas gdy ci z PiS: Renata Zmarzlińska-Kulik, Jacek Dudek, Tadeusz Sokołowski, wpatrzeni w tablety i smartfony udają, że niczego nie widzą i nie słyszą.
Nieświadoma tego wszystkiego Beata Szydło po spotkaniu udała się na Plac Papieski na mszę świętą i chyba wyjechała z Sosnowca zadowolona. Tym bardziej, że aktywistów KOD-u nie było i spotkanie przebiegło w spokojnej atmosferze.
Uprzedzając ewentualne komentarze przyznajemy, że tak absurdalne tezy zawarte w tym artykule mogły sformułować tylko anonimowe osobniki niezrównoważone psychicznie, osoby całkowicie niepoczytalne, sfrustrowani zawistnicy i narzekacze pod wpływem silnych substancji odurzających, obłąkani o zabarwieniu i skłonnościach anarchistycznych, ośmielające się w „mało poczytnym” portalu snuć insynuacje, spiskowe teorie dotyczące przedstawicieli jaśnie panującej partii, jak również pozbawieni empatii wobec polityków różnej maści i ich zwolenników – złośliwcy. Oczywiście – jak zawsze – nie jest ważne co zawiera tekst, tylko kto go napisał i czy jego scenariusz nie został nakreślony przez popleczników złowrogich sił posługujących się cyrylicą – niepotrzebne skreślić.