Widmo komunizmu krąży po Sosnowcu
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że jedną najsilniejszych stron Arkadiusza Chęcińskiego jest dbanie o swój własny wizerunek. Trudno znaleźć artykuł o naszym mieście, w którym nie pojawiłoby się nazwisko Prezydenta. Mowa oczywiście o tych przekazach medialnych, które przedstawiają Sosnowiec w pozytywnym świetle, ale w niektórych mediach innych informacji po prostu nie ma (chyba, że dotyczą spraw leżących poza kompetencjami władz Sosnowca). To oczywiście efekt wytężonej pracy urzędowych pijarowców, z których zresztą wielu równie gorliwie służyło poprzedniej ekipie. Nie można jednak nie zauważyć zaangażowania samego Arkadiusza Chęcińskiego, który z niespożytą energią pojawia się wszędzie tam, gdzie coś się dzieje i co daje szansę zainteresowania swoją osobą mieszkańców naszego miasta. Dlatego Prezydenta chociażby w ostatnich tygodniach mogliśmy spotkać na szkolnej wigilii, miejskiej zabawie sylwestrowej czy wjeżdżającego na koniu w monarszym stroju w Święto Trzech Króli. Ba, w czasie niedawnej kolejnej edycji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy mogliśmy nawet wygrać kolację z naszym Prezydentem. Złośliwi twierdzą, że w Niedzielę Palmową zobaczymy Arkadiusza Chęcińskiego wjeżdżającego do Sosnowca na osiołku.
Od wielu lat staram się bronić polityków, których zachowania i działania są coraz bardziej populistyczne. Uważam, że oni po prostu reagują na społeczne zapotrzebowanie. Kilkadziesiąt, a może nawet kilkanaście lat temu, taka postawa dyskredytowałaby ich w oczach opinii publicznej i oznaczała kompromitację, a co za tym idzie polityczną marginalizację. Teraz daje szansę na zdobycie nowych zwolenników i w konsekwencji osiągnięcie sukcesu w kolejnych wyborach. A przecież zdobycie i utrzymanie władzy to zasadniczy cel działalności politycznej. Nawet jeżeli ktoś idealistycznie uważa, że powinno nim być realizowanie programu i urzeczywistnianie swoich poglądów, to przecież bez sprawowania rządów jest to o wiele trudniejsze, o ile w ogóle możliwe. Są jednak granice takiego postępowania. Granice, które w dniu dzisiejszym Arkadiusz Chęciński przekroczył.
Sprawa planowanego stworzenia w Maczkach Centrum Naukowo-Dydaktycznego Transportu Kolejowego od wielu miesięcy przyciąga uwagę wszystkich, którzy choć trochę interesują się tym, co dzieje się w Sosnowcu. Po początkowej euforii związanej z podjęciem decyzji o realizacji projektu, przyszedł niepokój związany najpierw z nierozstrzygniętym przetargiem, a następnie zmianą władz PKP i wstrzymaniem wszelkich działań do czasu ponownego przeanalizowania sensu całego przedsięwzięcia. Kilka kwestii jest w tej sprawie bezdyskusyjnych. Powstanie Centrum to w chwili obecnej jedyny realny pomysł na ocalenie ostatnich istniejących budynków po granicznej stacji kolejowej, która powstała w połowie XIX wieku. Jest to też ogromna szansa na rozwój tej peryferyjnej i zapomnianej dzielnicy Sosnowca. Oczywistym jest także, że powodem podjęcia przez władze PKP decyzji w tej sprawie było zaangażowanie trzech osób – byłego już posła Platformy Obywatelskiej Jarosława Pięty, również byłego prezesa PKP S.A. Jakuba Karnowskiego i rektora Politechniki Śląskiej prof. Andrzeja Karbownika. Władze Sosnowca były początkowo, mówiąc dość eufemistycznie, mocno sceptyczne wobec tego pomysłu. Każdy, kto zna urzędniczy żargon, bez problemu jest w stanie to stwierdzić czytając pismo ówczesnego I zastępcy Prezydenta Miasta Arkadiusza Chęcińskiego do posła Jarosława Pięty.
Zmiana stanowiska rządzącej w mieście koalicji SLD-PO nastąpiła dopiero wówczas, gdy koncepcja wyszła ze sfery wstępnych projektów i zaczęła przyjmować realne kształty, a co najważniejsze stała dość głośna medialnie. Widać to zwłaszcza w przypadku Arkadiusza Chęcińskiego, który z czołowego sceptyka stał się nagle entuzjastycznym zwolennikiem pomysłu. Jego zaangażowanie w sprawę Maczek jest politycznie bardzo bezpieczne. W razie powodzeniu będzie mógł się pochwalić sukcesem podjętych przez siebie działań (o rzeczywistych inicjatorach przedsięwzięcia nikt nie będzie pamiętał). Gdyby się nie udało winą zostaną obciążeni politycy Prawa i Sprawiedliwości czyli mocodawcy obecnych władz PKP. Niezależnie od wyniku politycznym zwycięzcą batalii będzie więc Arkadiusz Chęciński.
Sukces w polityce niewiele jednak znaczy, jeżeli nie dotrze do świadomości wyborców. Nie docenił tego Jarosław Pięta, który zapłacił za to porażką w wyborach. Dobrze natomiast wie o tym Arkadiusz Chęciński i jego urzędowi propagandziści. Stąd też pomysł nadzwyczajnej sesji Rady Miasta zorganizowanej pod gołym niebem w Maczkach, który w rzeczywistości ma być wiecem poparcia dla działań podjętych przez sosnowieckiego Prezydenta. Nie będzie to miało żadnego wpływu na ostateczne decyzje nowych władz PKP. Widać przecież wyraźnie, że obecnie rządzący Polską, jak chyba nikt do tej pory, nie przejmują się społecznymi protestami. Zresztą po ostatniej wizycie Prezydenta u wiceprezesa spółki widać, że wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu. Ale przecież w tej szopce chodzi nie o przyszłość Maczek, a Arkadiusza Chęcińskiego..
Pomysł zorganizowania tego propagandowego wiecu przypomni starszym mieszkańcom Sosnowca stare, „dobre” czasy, gdy przewodnia siła narodu organizowała takie „spontaniczne” manifestacje poparcia kolejnych I sekretarzy PZPR. Nawet jednak oni nie wpadliby na pomysł, aby do tego celu wykorzystywać młodzież szkół średnich w takich warunkach atmosferycznych. Tymczasem pod koniec ubiegłego tygodnia została wysłana do sosnowieckich szkół „sugestia” wysłania do Maczek co najmniej jednej klasy. Wszyscy oczywiście wiedzą, że dla dyrektora szkoły taka „prośba” oznacza w praktyce polecenie służbowe. Odmowa może się skończyć niełaską naczelnika, kontrolami, brakiem nagrody Prezydenta, mniejszym dodatkiem motywacyjnym i w końcu przegranym konkursem. W tej sytuacji żaden z nich nie będzie polemizował z tym skandalicznym pomysłem. Mamy środek zimy, kilkustopniowe mrozy, a sosnowieckie władze każą uczniom sosnowieckich szkół stać na pod gołym niebem, żeby Pan Prezydent miał odpowiednio liczną publikę do promowania własnej osoby. Chyba nawet Edward Gierek przewraca się w grobie.
Polska, a Sosnowiec w szczególności, cierpi na ogromny deficyt kapitału społecznego. Polacy nie są aktywni, rzadko udzielają się w organizacjach pozarządowych. Biernie czekają na działania władz państwowych i samorządowych, jednocześnie mają o nich jak najgorsze zdanie. To między innymi, choć nie wyłącznie, spadek po prawie półwiecznych rządach komunistów. Działania takie jak to dzisiejsze ostatecznie kompromitują ideę społeczeństwa obywatelskiego. Ale to skutki, które objawiają się w dłuższej czasowej perspektywie. A władzę sprawuje się tu i teraz. I tym przekonaniem kieruje się Arkadiusz Chęciński.
Karol Winiarski