Przedwiośnie
Wielokrotnie obiecywałem, sobie i innym, że zacznę znów zajmować się kulturą języka, jego poprawnością i tak dalej. Na przykład dziwacznym i denerwującym akcentem z jakim w pewnej reklamie jakiś facet wykrzykuje, że coś tam kosztuje tylko tysiąc złotyyyych! Reklama jest nadawana co kilkanaście minut i niezmiennie wprawia mnie w drgawki. Skąd to się bierze? Jaki diabeł każe wrzeszczeć w tak denerwujący sposób? Mniejsza z tym. Z wątpliwej zachęty i tak nie skorzystam, a te pół minuty jakoś przetrwam. Zresztą troska o językową poprawność to jakieś lewackie odchylenie, czego dowiedziałem się – przepraszam za wyrażenie – od pani profesor. Albo pisać o tak zwanej kulturze dnia codziennego, zachowaniu się na ulicy, w autobusie czy sklepie. Jest czym się zająć, ale przecież…
Są poważniejsze sprawy w naszym najpiękniejszym kraju. Włos na głowie się jeży. Będąc dzieckiem naiwnie wierzyłem, że ludzie dorośli z natury rzeczy są rozsądniejsi od dzieci. Już mi przeszło. Czasem myślę, że gdyby zatrudnić przedszkolaków na niektórych stanowiskach, mniej głupstw i szkód by narobili. Od zawsze narzekałem na niekompetencję, która zdaje się być najlepszym paszportem do kariery i szerzyła się powszechnie od lat. Teraz zdaje się bić wszelkie rekordy. Od góry do dołu. Co to będzie? Zaczynam się poważnie obawiać, czy ostatnie emeryckie lata będzie mi dane przeżyć we względnym spokoju, na co, jeszcze do niedawna, zdawało się zanosić.
W poprzednim tygodniu pozwoliłem sobie uczynić uwagę, że brak fachowych lekarskich badań kandydatów na poważne stanowiska to niebezpieczne niedopatrzenie. Utwierdzam się w takim mniemaniu. Niektóre pomysły, słowa i czyny robią wrażenie jakby narodziły się w pijanym śnie chorego przygłupa. Nie zmuszajcie mnie do podawania przykładów. Byłoby to i niepotrzebne, i niebezpieczne. Wystarczy posłuchać wiadomości i poczytać lub posłuchać komentarzy. Okazuje się, że jednak mamy w ojczyźnie wielu rozsądnych ludzi, którzy atoli mogą sobie jedynie pogadać. Jeszcze. Nie stawali w swoim czasie w wyborcze szranki to mają za swoje. Chociaż z drugiej strony, nawet gdyby stanęli, to też nic by z tego nie wyszło. Elektorat snadź woli niedouków, czego nie raz i nie dwa dowiódł. Klasyk twierdził niegdyś, że państwem może rządzić byle kucharka. Zaczynam w to wierzyć.
Dość już tych utyskiwań. Spójrzmy na przyjemniejsze strony świata. Na przykład na fakt, że choć zimy w tym roku jakby nie było, to jednak wiosna zbliża się nieuchronnie. Dzień już dłuższy o kilka godzin, słonko coraz wyżej, na wielu gałęziach wyraźne pączki zielonych listeczków i ptaszyny ćwierkają radośnie. Choć stosowne miejskie przedsiębiorstwo znacznie przetrzebiło nam parki i skwery, to jeszcze trochę drzew zostało i można sobie zafundować spacer. Za godzinę wychodzę. Trochę z obowiązku, trochę dla relaksu. Udaję się bowiem na kolejne spotkanie z potencjalnymi czytelnikami. Zapraszam także państwa na następne, bowiem zaplanowanych jest jeszcze kilka, co świadczy o niepoprawnym optymizmie niżej podpisanego. Planować cokolwiek w tym wieku i tych czasach… To wszystko stąd, że na poprzednim spotkaniu nasłuchałem się komplementów pod swoim adresem. Oby tylko mi się z tego wszystkiego całkiem w głowie nie poprzewracało!
toko