Słodkie uzależnienie
Dotarło do mojej wiadomości, a usłyszałem to – oczywiście – przez radio, że uczeni australijscy uznali, że cukier uzależnia. Całkiem podobnie jak niektóre substancje dziś wyklęte (nawet boję się ich nazw wymieniać, aby nie być posądzony o sianie wrażej propagandy). Jeśli usłyszałem ja, to pewnie usłyszeli i inni. Może nawet obejrzeli w tv laboratoria, gdzie tych badań dokonywano i kliniki, gdzie uzależnionych leczono. Może. Nie wiem, bo tv nie oglądam i to nie dlatego, że mi się nie podoba TVP, tylko dlatego, że pozbyłem się odbiornika już niemal trzydzieści lat temu i nie tęsknię za nim. Choć i tak pewnie przyjdzie płacić za luksus nie oglądania. Telewizja też uzależnia.
Wrócmy atoli do cukru. W dalszej części tej wiadomości było, że niektóre kraje już wprowadzają ograniczenia, okładając szereg wyrobów większym podatkiem, ograniczajac dostęp do nich i różne inne takie. Potem cytowany był głos prominentnej osoby ze stosownego ministerstwa, że u nas, na razie, nie podejmuje się podobnych działań, ograniczając się jedynie do edukacji, zwłaszcza rodziców, aby dzieci i tak dalej. Szczególną uwagę powinno zwrócić słówko „na razie”. Oj, obawiam się, że przyjdzie czas na akcyzę, reglamentację, a może nawet cukier zacznie być dostepny jedynie na receptę? Cóż pozostanie plantatorom buraka, cukrownikom, cukiernikom i pośrednikom? Zejście do podziemia, jak to już wielu innych robiło i robi. Wreszcie zarobki im podskoczą, aczkolwiek będzie to okupione sporym ryzykiem. Dziś jeszcze nie wiadomo.
Pamiętam z dzieciństwa i wczesnej młodości, kiedy to na przemian ogłaszano, że coś jest szkodliwe, a coś wyjątkowo zdrowe. Wtedy w roli mędrców występowali uczeni radzieccy, a rzecz dotyczyła mięsa, jaj, masła i wielu innych wyrobów, których jak raz na rynku brakowało i jakoś trzeba było się z tego tłumaczyć. Potem znowu za lat kilka odmieniało się, sytuacja na rynku poprawiła się na tyle, że można było sprawę odwrócić i co do niedawna uchodziło za zdrowe, to ogłaszano, że właśnie szkodzi i tak wkoło. Ma się rozumieć nie dotyczyło to mięsa i wyrobów z niego, bo tego nigdy nie było dość. I tak mało kto zwracał uwagę na takie gadanie, twardo w kolejce stał i z reguły swego dopiął.
Dlaczego teraz właśnie padło na cukier? Nie wiem i nawet nie próbuję się domyślać, cukru na świecie obitość, nawet ogranicza się produkcję, aby reletywnie niską cenę utrzymać. Ponoć rzeczywiście od tego się tyje. Przynajmniej tak twierdzą uczeni dietetycy wspierani przez adeptów innych dyscyplin. Wobec tego pytam, dlaczego toko od pacholęcia nieprzyzwoicie chudy opychał się czekoladami, tortami, kawę słodzi, aż niektórym robi się mdło na sam widok i wciąż jak był chudy tak jest. Może to tylko przewrotne tłumaczenie przed sobą i światem, że chodzi o tycie, a tak na prawdę to jestem uzależniony? Otóż wcale nie. Od papierosów to i owszem, ale nie od słodyczy. Rzadko mi się to chce jeść. Częściej się przymuszam uwierzywszy dietetykom, bo z ręką na sercu, to z łakoci najbardziej lubię befsztyk po tatarsku.
Pozwoliłem dziś sobie na luźniejszy nieco temat, bom już zmęczony tymi poważnymi. Jak to było poprzednio? Czort swoje, baba swoje. I tak to jest, co także widać tu, gdzie to jest publikowane. Swoisty urok Redakcji polega między innymi na tym, że i czort i baba może swoje napisać, co wcale nie jest powszechną praktyką, staję się wręcz rzadkością. Jak już ktoś jest przekonany, że ziemia jest płaska, to na pewno nie sięgnie do dzieł Kopernika pozostając przy tylko przy wydawnictwach swojej sekty. Kto czytał bądź widział poważną polemikę prasową? Kto pamięta czasy, kiedy to w jednym tytule można było toczyć spór do rzeczy i na temat? Redakcjom to tylko na dobre wychodziło.
Na koniec, ale na temat, coś pro domo sua: kto wie, że buraka cukrowego wychodowano na Śląsku? A tak. W początku wieku XIX w odpowiedzi na brytyjską blokadę kontynentu w czasie wojen napoleońskich, kiedy to amerykański cukier, z Kuby zwłaszcza, do Europy nie docierał, a elity już zdążyły się uzależnić, wyhodowano naszą odmianę buraka (dla trzciny nie ten klimat) i zbudowano cukrownię. Dokonał tego Franz Karl Achard (1753 – 1821), któremu chwała na wieki na złość australijskim uczonym.
toko