Tokowisko, czyli swoboda wypowiedzi
Jak informowaliśmy w artykule „Krótka smycz – wywiad z redaktorem Tomaszem Kostro” autor zdecydował się podjąć współpracę z naszym portalem. Specjalnie na tę okoliczność uruchomiliśmy (po prawej stronie) dodatkową zakładkę o nazwie „Tokowisko” – takiej samej, jaką nosiła stała rubryka Komasza Kostro w miesięczniku „SOSNart” – w której systematycznie będą pojawiały się artykuły autora. Innych twórców zapewniamy, że w naszym portalu znajdzie się miejsce dla wszystkich, których swoboda wypowiedzi jest ograniczana. Zapraszamy.
Jako pierwszy, prezentujemy Państwu felieton powstały tuż po wiosennych wyborach (dlatego konieczna była drobna korekta), który decyzją wydawcy został usunięty z czerwcowego numeru miesięcznika SOSNart. Dlaczego i kto konkretnie o tym zadecydował nie było dane Toko się dowiedzieć. Grunt, że ostatni numer, pod którym podpisał się jako redaktor prowadzący ukazał się bez Tokowiska.
Czy jest w tym coś politycznego? Czy widać tu jakąkolwiek agitację, opowiadanie się za którąkolwiek stroną? W Polsce wszystko jest „polityczne” – może ktoś odpowiedzieć i będzie miał rację. Niestety.
Pokorna prośba z uzasadnieniem
Mamy Prezydenta – Elekta! W związku z tym zwracam się do wszystkich, (mając świadomość, że siła rażenia skromnego, prowincjonalnego portalu jest nader nikła), ale mimo wszystko z całą skromnością proszę, głównie Jego koleżanki i kolegów polityków, tych którzy się z tego cieszą i tych, którzy cieszą się mniej, a także, może przede wszystkim, do całej braci dziennikarskiej:
Zapomnijcie, że Prezydent ma nazwisko! Przynajmniej na czas trwania kadencji. To najwyższy urząd w Państwie, który uosabia (ma uosabiać) Majestat Rzeczypospolitej. W dodawaniu przy każdej okazji nazwiska, gdy tylko o Nim mowa, jest coś, co temu Majestatowi uwłacza. Zwłaszcza, gdy towarzyszy temu specyficzna intonacja, gest i kontekst pisanej wypowiedzi. To tak, jakbyśmy chcieli dać do zrozumienia, że trudno, ale On nie nasz. Albo wręcz przeciwnie: nasz, jak najbardziej.
Nie róbcie tego! Wystarczy, że Prezydent Rzeczypospolitej, powiedział… nadał… postanowił… udał się… i tak dalej.
Wiem, że to będzie trudne, bo ostatnie dwa dziesięciolecia przyzwyczaiły nas do tej brzydkiej maniery. Nawet skromny urzędnik odczytując akt nadania Medalu – powiedzmy, że Za Długoletnie Pożycie Małżeńskie – nigdy nie omieszkał dodać, że to Prezydent K. – z naciskiem na K. – ten medal nadał. A jakby to był Prezydent o nazwisku zaczynającym się na inną literkę, to co? Nie byłby nadał? Zastanówcie się nad tym. To samo w zasadzie dotyczy wszelkich innych publicznych sytuacji także na niziutkim szczeblu. Choć tu byłbym bardziej wyrozumiały, ale nie do końca. Urzędowi należy się szacunek. Każdemu. Nie wiem jak byłbym prywatnie spoufalony, powiedzmy z burmistrzem, nigdy bym sobie nie pozwolił, wpadając do sekretariatu wykrzyczeć wobec wszystkich oczekujących, że „ja do Henia na momencik”. Byłem świadkiem takich zachowań i było mi wstyd i przykro. No to tyle na posumowanie jakże ważnego wyboru.
Tymczasem brzydki ten zwyczaj rozkwita, nazwiska wciąż szarpane są deklinacją, co tylko – według mnie – umniejsza rangę Urzędu. Opowiada się godzinami o wyścigach autobusu z pociągiem, w których to zawodach uczestniczą dwie panie. Jedna z nich już jest Premierem! Proszę o odrobinę szacunku dla pełnionej funkcji…
toko
Zdjęcie: Anna66 Andrzejewska