Jak ukraść dojną krowę, czyli ograniczenie liczby kadencji w samorządzie
Ograniczenie kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów staje się coraz bardziej prawdopodobne a nawet pewne. Partie polityczne coraz częściej o tym mówią, choć ich drogi się wyraźnie rozmijają. PIS, PO, Nowoczesna i Kukiz ,,15,, miały takie rozwiązania w swoich programach wyborczych. Przeciwny, był i pozostaje PSL. Problemem jest również to, że wielu samorządowców sprzeciwia się tym rozwiązaniom i krytykuje ten pomysł. To nie jest jednak zupełnie nowy pomysł. Pojawiał się on od dłuższego czasu, zawsze tuż przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi. Są również i tacy, którzy uważają, że ustrój samorządowy wymaga korekty, ale nie koniecznie tylko w zakresie kadencyjności. Proponuje się przede wszystkim zniesienie progu w referendach, przy ograniczeniu ich liczby. Miłościwie nam panujący Pan Prezes RP Jarosław Kaczyński tę kwestię już i tak rozstrzygnął, nie pozostawiając nikomu żadnej wątpliwości.
,,Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie, którzy mają za sobą dwie kadencje, nie będą mogli dalej kandydować na to stanowisko w 2018 r. Projekt jest daleko zaawansowany,, – powiedział. Stwierdził on dalej, że ,,nie ma takich praw, które by były wstecz naruszone,,. Ale jakby co to, kwestię tę rozstrzygnie Trybunał Konstytucyjny. Po tej wypowiedzi Prezesa Polski już wiemy, jak będzie wyglądała ustawa oraz znamy treść ewentualnego rozstrzygnięcia TK, o co zadba pani „prawie” prezes J. Przyłębska (prawie czyni, jak wiadomo wielką różnicę). Zresztą zawsze znajdą się prawnicy, choćby tacy jak dr. hab. K. Zaradkiewicz, którzy pomimo niezgodności z konstytucją zaprezentują odmienne stanowisko. Są przecież jeszcze inne spółki, rady nadzorcze czy też ambasady do wzięcia. Są to niestety, prawnicy bez etyki zawodowej, robiący za nadwornych błaznów. Zresztą czas pomyśleć, jak się dobrać do skóry temu całemu towarzystwu i przejąć „teren” – to pisowska myśl przewodnia. Kombinować należy tak, aby głos oddany na obecną władzę nie był głosem straconym. Ten sposób rozumowania jest obowiązujący w PIS i wynika z nostalgii za PRL-em. Nawet bez wymaganego wykształcenia, ale jeśli jesteś z nami to – ,,Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera…
Dobrym zwyczajem parlamentarnym zawsze było to, że zmiany w ordynacji wyborczej były wynikiem konsensusu wszystkich partii. Jeżeli PIS przeprowadzi takie zmiany, jak zwykle przepychając je kolanem i zwyczajowo ostatnio podczas nocy, będzie to pokazywało ich rzeczywiste intencje. Oni chcą władzy absolutnej, za wszelką cenę. Chcą mieć każdy możliwy stołek do obsadzenia przez swoich.
Samorządowcy mają jednak w tym zakresie inne zdanie. Uważają, że wprowadzenie ograniczenia kadencyjności w wyborach samorządowych oznacza pozbawienie konkretnych osób gwarantowanego w art.169 konstytucji RP biernego prawa wyborczego, a także odebranie obywatelom prawa demokratycznej oceny wcześniej wybranego wójta, burmistrza czy prezydenta. To oznacza ograniczenie zakresu ich czynnego prawa wyborczego z art. 62 konstytucji RP. Samorządowcy sprzeciwiają się też pomysłowi wprowadzenia nowego rozwiązania z mocą wsteczną, tzn. by już w przyszłorocznych wyborach włodarze z co najmniej dwiema kadencjami na koncie nie mogli już startować. Prawie wszyscy zgodnie uznają za absurdalny i niezgodny z prawem pomysł zgłaszania kandydatów, tylko i wyłącznie przez partie polityczne. Zgoda wszystkich sił parlamentarnych dotyczyć powinna również bezpośrednich wyborów radnych w okręgach jednomandatowych tym bardziej, że zostały w tym zakresie tylko miasta na prawach powiatu tj. 65 (wybory w okręgach jednomandatowych odbyły się już w 2414 z 2479 gmin). Chyba, że jednak jow-y zostaną zlikwidowane jak i cały obowiązujący jeszcze kodeks wyborczy.
Pomysł ograniczenia kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów przy jednoczesnym wydłużeniu jej do co najmniej 5 lat oceniam pozytywnie. Tym niemniej, zastrzegłbym jednak możliwość ponownego startu w wyborach po przerwie. Wprowadzenie limitu z mocą wsteczną, co wyeliminowałoby ze startu w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów, którzy dwukadencyjny staż już posiadają, byłby sprzeczny w mojej ocenie z konstytucją. Obowiązuje tu zasada lex retro non agit – prawo nie działa wstecz, która pochodzi z prawa rzymskiego. Jest to zasada prawa określająca zakaz retroaktywności prawa. Zgodnie z tą zasadą ustawodawca nie może ustanowić przepisów prawa, które wiązałyby skutki prawne ze zdarzenia wraz ze skutkami prawnymi mającymi miejsce w przeszłości. Prawo musi być przewidywalne i budzić zaufanie, a podmiot prawa musi mieć pewność, że w danej sytuacji postępuje zgodnie lub niezgodnie z obowiązującym prawem. Zdarza się jednak, że prawo dopuszcza retroaktywność przepisów, gdy zmiana prawa związana jest z korzyściami lub nagrodami. Bezwzględnie niedopuszczalne jest natomiast stosowanie surowszego prawa w tym zakresie. Trybunał Konstytucyjny wielokrotnie wyrażał swoje stanowisko i jednoznacznie przesądził, że wszystkie zmiany w prawie wyborczym mogą obowiązywać jedynie na przyszłość. Tym samym pierwszą kadencję z limitu mogłaby się stać dopiero ta rozpoczęta po wyborach przeprowadzonych w 2018 r. Oczywiście, jeżeli stosowne zmiany zostałyby uchwalone i weszły w życie z zachowaniem odpowiedniego vacatio legis, jeszcze przed upływem bieżącej kadencji władz samorządowych. Vacatio legis to zgodnie z definicją określony w przepisach prawa okres między publikacją aktu prawnego, a jego wejściem w życie. Celem vacatio legis jest umożliwienie wszystkim zainteresowanym zapoznanie się z nowymi przepisami i przygotowanie do ewentualnych zmian, jakie mogą wynikać z ich wejścia w życie.
W zeszłym roku ordynat Jarosław Kaczyński został Człowiekiem Roku Forum Ekonomicznego w Krynicy walcząc w obronie SKOKÓW, za co my obywatele zapłaciliśmy już 3 mld. W tym roku został Człowiekiem Wolności wybranym przez tygodnik finansowany przez SKOKI, nadzorowany przez senatora Biereckiego z PIS. Wynika z tego, że w następnym roku zostanie Samorządowcem Roku. Za dwa lata zostanie niewątpliwie Sportowcem Roku, a jeszcze później Miss Uniwersum. Pocieszające jest to, że doszliśmy ad absurdum, ta rewolucja zaczyna negować samą siebie. Artur Schopenhauer w „Erystyce, czyli sztuce prowadzenia sporów” opisuje takie działanie, jako fabrykowanie konsekwencji.
Samorządność – to dla obecnie rządzącego PIS obce słowo, które należy jednak bardzo szybko przyswoić i opanować. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że następne wybory samorządowe odbędą się wg nowej ordynacji – ordynacji a la PIS i w przyspieszonym terminie. Tych samorządowców, których nie wyeliminuje nowa, znowelizowana ustawa wyeliminuje CBA lub inne podobne służby (Chyba, że się z tymi służbami współpracowało. Ale to też do czasu). Ja stawiam, że wybory samorządowe odbędą się na wiosnę 2018 r. Powodzenia.
Jarosław Pięta