Gorąco
Pamiętacie Państwo taką dziecinną zabawę w „ciepło – zimno”? Przypomnę. Chowało się w pokoju jakiś wybrany przedmiot. Uczestnik zabawy miał go szukać, a reszta podpowiadała. Można było podpowiadać tylko słowem „zimno”, jeśli szukał w miejscu odległym, albo „ciepło”, gdy zbliżał się do schowka właściwego. Gdy był już tuż, tuż, towarzystwo krzyczało „gorąco” i było po zabawie. Z pokoju wychodził ktoś inny, znów chowało się ów przedmiot i wszystko zaczynało się od nowa. Otóż dziś chce się krzyknąć „gorąco”, co jest jak najbardziej na czasie. Wystarczy wyjrzeć za okno, choć to zbędne przecież, bo wszyscy czujemy. Można też okrzyk potraktować przenośnie wysłuchując tego, co płynie z fal eteru, z łam gazet i z wszelkich mediów. Czy już jest po zabawie i ktoś inny wyjdzie z pokoju? Czy jeszcze wstrzymajmy się z okrzykiem do jesieni? Może nieco się ochłodzi, ludziska oprzytomnieją, zabawa trwać będzie nadal? Zobaczymy.
Tymczasem podumałem nad tekstem opublikowanym na tych łamach w czwartek. Straszne. Niby wszyscy wiemy, że tak jest, ale jakby ta wiedza nie przekładała się na codzienne myślenie. Jeśli przytoczone w przywołanym tekście liczby są prawdziwe – a niby dlaczego nie miałyby takie być? – to jest to jawny przykład choroby. Jeśli tylko jedna dwunasta część środków przeznaczanych na jakiś cel może rzeczywiście być nań skierowana, bo resztę pochłoną koszty własne, to coś jest w grubym nieporządku. Pomijam tymczasem inne wątki, też bulwersujące.
Zapytam teraz o coś innego. Kto, jaka grupa społeczna, wedle wszelkich statystyk i ekonomicznych zestawień ma największy udział w wytwarzaniu dochodu narodowego? Oczywiście, małe i średnie przedsiębiorstwa. I drugie pytanie: kto, jaka grupa społeczna jest najbardziej, rzeczywiście gnębiona, mimo słownych pieszczot niekiedy ferowanych na otarcie łez? Otóż przedsiębiorcy. Mali i średni. Na nich spoczywa główny ciężar utrzymania tego całego bałaganu. W tym miejscu może być coś o kurze, złotych jajach i takie tam bajkowe przypowieści.
Wrócę do dziecięcych zabaw. Kto miał, czy ma do czynienia z dzieciarnią wie, że jeśli cała gromadka zgodnie i pracowicie będzie budować, na przykład zamki z plażowego piasku, to zawsze znajdzie się jakiś swawolny Dyzio lub Dyzia, który przystępując do zabawy zacznie od zdeptania tego, co już zostało w trudzie zbudowane. Mogą to być klocki, domki z kart, cokolwiek. To staje się szybko, z reguły bez ostrzeżenia, więc powszechny płacz i awantura jak w banku. I straty. Czasu, środków, morale i co tam jeszcze. Postudiujcie dane z giełdy. Porównania do piaskownicy, choć banalne, bywa niestety trafne.
Takie to czarne myśli błądzą między przegrzanymi komórkami mózgu starego. Wiem, że powyższy tekścik może się wydać nadmiernie aluzyjny, zawiły, przez to dla niektórych niejasny, ale przecież piszę dla bystrych czytelników, którzy w lot chwytają, co mianowicie autor chciał przez to powiedzieć. Życzę chłodnej kąpieli. Nazbyt zimny prysznic może być szokujący.
toko