W trosce o…
W Królestwie Polskim oraz II Rzeczypospolitej z różnym skutkiem radzono sobie z codziennymi problemami oraz potrzebami lokalnej społeczności. Zwłaszcza tej znajdującej się w trudnej sytuacji materialnej, zdrowotnej czy też mieszkaniowej. Mowa tu zarówno o władzach lokalnych, jak również o przedsiębiorcach, zatrudniających w swoich zakładach miejscową ludność. Nie inaczej było w Grodźcu. Źródła dotyczące tego tematu są dość skąpe, jednakże te, które dotrwały do naszych czasów, pozwalają, w pewnym stopniu, przyjrzeć się temu zjawisku.
W wieku XVII, istniał w Grodźcu szpital, który spełniał rolę przytułku. Proboszcz parafii p.w. św. Katarzyny, doktor filozofii, kanonik poznański i wojnicki – ks. Tomasz Augustyn Świątkowski w testamencie, sporządzonym w 1803 r., zapisał 8 000 złotych polskich grodzieckiemu szpitalowi, zaznaczając aby ubodzy tam przebywający słuchali codziennie Mszy Świętej i odmawiali wieczorem Litanią a Najświętszej Pannie Loretańskiej. Być może ks. Świątkowski chciał tym gestem zapewnić sobie po śmierci dobre słowo u potomnych. Za życia raczej nie miał na to szans. Podczas wizytacji dekanatu siewierskiego w 1784 r. oskarżono go m.in. o: dopuszczanie się lichwy, zaniedbywanie obowiązków kapłańskich, nadmierne przebywanie w domach prywatnych, niemiłosierne traktowanie wiernych, zwłaszcza poprzez zmuszanie ich do świadczenia bardzo wysokich opłat z tytułu udzielanych sakramentów. Pokutę za swoje postępowanie grodziecki proboszcz miał odbyć w krakowskim seminarium. Prócz tego zobowiązano go do wykonania niezbędnych remontów zabudowań kościelnych w grodzieckiej części parafii p.w. św. Katarzyny. Zarządzanie wspomnianym funduszem, zapisanym w testamencie, duchowny powierzył lokalnym plebanom. W roku 1853 Komisja Rządowa Spraw Wewnętrznych i Duchownych (Rada Główna Opiekuńcza Zakładów Dobroczynnych) poleciła Rządowi Gubernialnemu Radomskiemu, aby ten doprowadził do wypłaty procentów od wspomnianej sumy, złożonej w Banku Polskim, dozorowi parafialnemu sprawującemu pieczę nad grodzieckim szpitalem.
Z zachowanych informacji wynika, iż był to niewielki (zapewne drewniany) budynek. Przytułek i jego mieszkańcy utrzymywali się z czynszu i jałmużny. Na początku XIX w. przebywał tam bezdomny włościanin – Jan Zerwih, z pochodzenia Ślązak. Informacje o nim dostarcza jego akt zgonu. Zerwih był włościaninem. Zmarł w roku 1811, w wieku 40 lat, w grodzieckim szpitalu, który miał zamieszkiwać. Określono go jakoubogiego dziada. Jednocześnie wspomniano, iż był bez żenny. Grodziecki przytułek działał także po zakończeniu pierwszej wojny światowej. W dwudziestoleciu międzywojennym przebywały tam m.in. dwie staruszki, pobierając od gminy zasiłki pieniężne.
Jednak nie każdy, będący w potrzebie, mógł trafić do tego rodzaju przybytku. A to ze względu na ograniczoną ilość miejsc. Byli też tacy, którzy znajdując się w trudnej sytuacji materialnej, starali się zmagać z nieprzychylnym losem na własną rękę. W 1808 r., zmarł Maciey Imieniem na Przezwisko nieznaiomy Przychodzeń do wsi Grodzca, stanu rolniczego, liczący lat szescdziesiąt i siedem z wyrzebraney Jałmuzny zyiący umarł (…) w Domu pod numerem trzecim, na końcu wsi Grodzca.
Żebractwo na wsi nie było w tym czasie zjawiskiem niezwykłym. Zwłaszcza w XVII i XVIII w. miało ono charakter masowy. Ludzie, którzy z powodu trudnej sytuacji materialnej musieli opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania, udawali się do przytułku, bądź na tzw. gościniec. Wielu z nich parało się żebractwem. Nierzadko można było spotkać ich w pobliżu kościołów, sanktuariów lub cmentarzy, czyli tam gdzie regularnie gromadziła się duża część lokalnej społeczności. Byli też tacy, którzy nie tracąc swojego domu, ze względu na niemożność wykonywania pracy, musieli podjąć się wspomnianego procederu. Najczęściej żebractwem parały się osoby w podeszłym wieku, zmuszone – ze względu na zły stan zdrowia bądź kalectwo – do rezygnacji z prowadzenia gospodarstwa.
Niekiedy starano się – choćby tymczasowo – chronić przed takim losem osoby kalekie. W roku 1866 grodziecki włościanin – Antoni Morak w pismach do Komisji Spraw Włościańskich Powiatu Olkuskiego zaznaczył, iż 18 lat wcześniej jego ojciec – Mikołaj będąc umierającym zrobił rozporządzenie swoim majątkiem (mowa tu o testamencie, czego świadkiem miał być lokalny proboszcz), według którego najstarszemu synowi, tj. wspomnianemu Antoniemu, przekazał całe gospodarstwo. Zapis obwarowany został obowiązkiem utrzymania przy sobie matki, aż do jej śmierci i urządzenia jej pogrzebu. Jak równieżwyposażenia pozostałego rodzeństwa (siostry oraz brata kaleki) a także sprawienie im wesela. Antoni po przejęciu w 1847 r. gospodarstwa, musiał w pierwszym rzędzie zająć się spłaceniem długów wynoszących ok. 60 rubli. Do tego musiał odrabiać pańszczyznę i płacić podatki. Żalił się, iż w wyniku uciążliwej pracy sam został kaleką i żebrakiem. Niestety jego matka doprowadziła do unieważnienia ostatniej woli zmarłego męża. Jej zachowanie miało być spowodowane, jak twierdził Antoni Morak, podburzeniem przez kilku lokalnych włościan. Skutkiem czego sporządziła skierowane do władz zażalenie, w którym napisała, iż jej syn (tj. Antoni) dokucza jej i że połowa gruntu należy się jej córce. Komisja po wysłuchaniu zeznań włościan przychyliła się do prośby matki.
Zdarzały się także przypadki osób, którym na czas nie udało się pomóc. W 1810 r. grodzieccy włościanie Paweł Rzadkowski i Maciej Dróżdż powiadomili proboszcza parafii p.w. św. Katarzyny – ks. Jana Szaflarskiego, iż znalezli Człowieka nieznaiomego, umarłego na gruncie Grodzieckim pod wsią Grodziec, włosów czarnych, wzrostu miernego, twarzy ogromney, lat maiącego pięcdziesiąt, który po uczynieniu visum et repertum przez Chyrurga Powiatu Pileckiego pogrzebiony iest iako od Zimna i mrozu zmarzły.
W okresie zaborów i dwudziestolecia międzywojennego, różnorakiego rodzaju pomoc, przybrała w Grodźcu profesjonalną i zorganizowaną formę. W 1909 r. rozpoczęło swoją działalność Grodzieckie Towarzystwo Pożyczkowo-Oszczędnościowe. Na jego czele stanął Marceli Turski (1867 – 1933) syn Marcelego i Felicji z Zaleskich, mąż Michaliny z Korhutskich (Koshutskich), buchalter dóbr i fabryki cementu „Grodziec”, członek Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Objął on funkcję prezesa rady. Zebrania Towarzystwa (przez cały okres jego istnienia) odbywały się w budynku lokalnej szkoły, utrzymywanej przez gromadę wsi. Instytucja ta (tj. Towarzystwo) oprócz pośredniczenia w udzielaniu pożyczek, wspierała miejscowe organizacje i instytucje takie jak: Kółko Rolnicze, Ochotnicza Straż Pożarna oraz szkoła gromadzka, a także pomagała ubogim uczniom miejscowej placówki szkolnej. Proces likwidacji GTPO rozpoczął się w latach 30. Trudno jednak precyzyjnie określić, kiedy został zakończony. W dokumentach dotyczących GTPO znajdują się bilanse Spółdzielni Pożyczkowo-Oszczędnościowej w Grodźcu z lat 1941 – 1942. Niestety nie sposób czegoś więcej powiedzieć o tej instytucji, a to z powodu szczątkowej ilości źródeł.
Oprócz GTPO, w II RP, działała także Polska Chrześcijańska Kasa Bezprocentowa. Jej grodziecka filia, której lokal znajdował się przy ówczesnej ul. Piłsudskiego, obejmowała swoim zasięgiem gminy: Grodziec, Bobrowniki i Łagiszę. Celem Kasy było udzielanie bezprocentowych pożyczek Polakom wyznań chrześcijańskich na stworzenie, bądź prowadzenie różnego rodzaju przedsiębiorstw.
Pomocą potrzebującym zajmowały się także władze, powstałej w 1915 r., gminy Grodziec. Podczas pierwszej wojny światowej, w 1917 r., w grodzieckim budżecie gminnym, pojawiły się następujące pozycje: utrzymanie domu dla ubogich, zapomoga dla biednych mieszkańców gminy, koszty leczenia biednych miejscowych osób, koszty aresztu biednych miejscowych lub zaaresztowanych w gminie osób. Zaś w sprawozdaniu urzędu gminy z uchwalonego budżetu na wspomniany rok, w dziale poświęconemu szkolnictwu, pojawia się pozycja: książki dla biednych dzieci.
W roku 1916 powstała Rada Miejscowa Opiekuńcza (RMO). Zastąpiła ona Komitet Opieki nad Ubogimi, a także Komitet Żywnościowy, działający przy Radzie Wiejskiej.
Akt zgonu osoby o nieznanych personaliach znajdujący się w księdze metrykalnej parafii p.w. św. Katarzyny w Będzinie-Grodźcu
(Fot. Dariusz Majchrzak)
Źródło: Archiwum Państwowe w Katowicach, Powiatowy Związek Samorządowy Powiatu Będzińskiego – Wydział Powiatowy Będzin [1916] 1918 – 1939, sygn. 1608
Prezesem komisji był zawsze lokalny proboszcz, a jej zebrania odbywały się na plebanii. Po rezygnacji ks. Tomasika jego miejsce zajął ks. Witalis Grzeliński. W pracach komisji brali udział m.in. Ciechanowscy. Maria Ciechanowska była określana tam jako opiekunka przytułku dla dzieci bezdomnych. Według zachowanych dokumentów skupiła się na dbaniu o założoną przez siebie ochronkę. Z czasem opieką placówki zajęły się siostry pasjonistki. Ciechanowska wspierała także finansowo RMO. W roku 1918 ofiarowała 1000 marek dla jednej z jej sekcji. RMO postanowiła uczynić z niej delegata do Rady Powiatowej Opiekuńczej (RPO). Jej syn – Jan Ciechanowski (który był także przez pewien czas delegatem do RPO) negocjował z księciem Eustachym Sapiehą – prezesem Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) – pozostawienie w grodzieckiej RMO pieniędzy, osiągniętych z zabawy, urządzonej w Grodźcu w 1918 r., podczas Wielkiej Kwesty Ogólnokrajowej. RMO zajmowała się przede wszystkim wspieraniem finansowym dwóch przytułków dla dzieci oraz ubogich. W pracach RMO nie brał udziału przedstawiciel włościan. Nominowany przez RPO na to stanowisko Stanisław Morak, z bliżej nieznanych powodów, nie pojawiał się na spotkaniach organizacji.
W roku 1927 w Grodźcu zaczęła działać Miejscowa Komisja Opieki Społecznej. Na terenie gminy powołano do życia jeden okręg opiekuńczy. Między innymi Komisji powierzono zadanie pozyskania funduszy na utrzymanie w grodzieckim przytulisku dla starców dwóch staruszek. A także opiekę nad kobietą i jej czwórką dzieci. Jej mąż znajdował się w więzieniu, a ona sama pozostała bez środków do życia. Najważniejsze wydatki Komisji dotyczyły utrzymania wspomnianego przytuliska dla starców, w razie zaistniałej konieczności wsparcia ubogich grodźczan, prowadzenia akcji dożywiania dzieci uczęszczających do przedszkoli oraz zakupu ubrań dla ubogiej młodzieży.
Z czasem we wsi zaczął działać opiekun społeczny. Zajął się rodziną, która przez kilka miesięcy mieszkała w szopie. Umieszczono ją w specjalnie wynajętym lokum, za które czynsz zobowiązała się płacić gmina.
W roku 1925 rada gminna postanowiła przekazać pieniądze na utrzymanie znalezionego sześciomiesięcznego niemowlęcia. Rozpatrywano także wyasygnowanie stałej subwencji na kuchnię dla głodnych, a także rozpoczęto poszukiwanie lokali dla przytuliska dla starców i domu noclegowego. Warto w tym miejscu nadmienić, iż w okresie dwudziestolecia międzywojennego istniał w Grodźcu dom noclegowy dla biednych podróżnych. Niestety z powodu luk w źródłach, trudno powiedzieć o nim coś więcej. W 1928 r. Rada wysłała chorowite dzieci na kolonie letnie. Dwa lata później uchwalono bezpłatne dożywianie bezrobotnych i ich dzieci. Na tym polu udzielała się także Maria Ciechanowska, która zaangażowana była w organizację punktów żywnościowych „Kropla Mleka”.
Jednocześnie dbano o młodzież, która korzystała z edukacji. Grodziecki dozór szkolny, który był instytucją społeczną, miał możliwość wspierać finansowo niezamożnych uczniów. Fundusze na ten cel znajdowały się w budżecie przeznaczonym na szkolnictwo, a uchwalonym przez radę gminną.
Wspomniana rada gminna, co jakiś czas, pokrywała koszty leczenia ubogich mieszkańców gminy. Były to wizyty zarówno w szpitalach powszechnych jaki i specjalistycznych, np. dla psychicznie chorych w Tworkach. W roku 1924 miejscowemu felczerowi wypłacono wynagrodzenie za wykonanie szczepień ochronnych przeciwko ospie. Na marginesie należy dodać, iż gmina posiadała również fundusze na sfinansowanie (w razie zaistnienia takiej potrzeby) usług akuszerki. Podczas dwudziestolecia międzywojennego oprócz dwóch lekarzy i takiej samej ilości felczerów, pracowało w Grodźcu 6 akuszerek. Jedna szpitalna oraz pięć wolno praktykujących.
Co istotne, planowano także zakup (wraz z sąsiednimi gminami) karetki konnej dla chorych epidemicznych. Miał on zostać dokonany po wybudowaniu domu gminnego, w pobliżu którego przewidziano miejsce postoju karetki. Ostatecznie nie doszło do realizacji obu przedsięwzięć.
W roku 1931 gmina postanowiła zwolnić inwalidów wojennych od świadczeń drogowych oraz zaprzestać wyznaczania ich do tzw. wart nocnych. Jako uzasadnienie decyzji podano względy humanitarne. Warto w tym miejscu przywołać przykład Jana Drozdowskiego. Dane na jego temat podaje lista rewizyjno-lekarska z 1933 r. Urodził się w 1898 r. w Dobrowodach. Mieszkał w Grodźcu przy ówczesnej ul. 1 Maja. Był żonaty. Z zawodu kupiec. Podczas pierwszej wojny światowej, w stopniu szeregowca, służył w austriackim 57. Pułku Piechoty. W 1916 r., podczas walk z wojskami rosyjskimi, został ranny odłamkiem granatu. Od 1917 do 1921 r. przebywał w Zakładzie dla Inwalidów Wojennych. W 1932 r. Urząd Wojewódzki Kielecki (Wydział Pracy i Opieki) przyznał mu dodatek na utrzymanie psa-przewodnika. Był on niezbędny z uwagi na pozostałości po zaćmie w lewym oku oraz zanik prawej gałki ocznej.
W roku 1925 zarząd Grodzieckiego Towarzystwa Kopalń, po śmierci swojego głównego buchaltera – Stefana Borysowicza, który pracował w nim od początku działalności przedsiębiorstwa, postanowił pokryć koszty leczenia żony zmarłego. Jej stan psychiczny, po śmierci męża, pogorszył się na tyle, iż musiała trafić do specjalistycznej placówki. Synowi zmarłego postanowiono zapewnić możliwość kontynuowania studiów (poprzez ich finansowanie) w Wyższej Szkole Leśnej. Przedsiębiorstwo podjęło wspomniane kroki ze względu na fakt, iż po śmierci Borysowicza jego rodzina została bez środków do życia.
Należy w tym miejscu nadmienić, iż pracownicy kopalni „Grodziec II” (której właścicielem było Grodzieckie Towarzystwo Kopalń) mieli zagwarantowaną stałą opiekę medyczną. W okresie zaborów, oprócz budynków mieszkalnych dla pracowników oraz placówki szkolnej, przedsiębiorstwo wybudowało także ambulatorium i szpital. Lekarz negocjujący w 1899 r. ze Stanisławem Skarbińskim seniorem warunki ewentualnej posady w Grodzieckim Towarzystwie Kopalń zadeklarował, iż może on trzy razy tygodniowo (w budynku ambulatorium) przyjmować robotników oraz ich rodziny. Pozostałe dni tygodnia miał przeznaczone na wizyty u chorych w ich domach. Za poradę w ambulatorium wspomniany lekarz żądał 35 kopiejek, a w mieszkaniu chorego (w Grodźcu lub okolicznych wsiach) kopiejek 75. Gdyby zaistniała potrzeba wykorzystania transportu zaznaczył, iż nie będzie pokrywał z własnych funduszy kosztów furmanki. Do porad lekarskich zaliczył wszelkie rękoczyny chirurgiczne i położnicze.
Ambulatorium Grodzieckiego Towarzystwa Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych. Stan przed 1939 r.
(Zbiory dr inż. Doroty Starościak)
Dawne ambulatorium Grodzieckiego Towarzystwa Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych. Stan obecny.
(Fot. Dariusz Majchrzak)
Na zdjęciu tytułowym Szpital Grodzieckiego Towarzystwa Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych. Stan przed 1939 r. (Zbiory dr inż. Doroty Starościak)
Dariusz Majchrzak
Bibliografia (wybór):
I. Źródła archiwalne:
1. Archiwum Państwowe w Katowicach:
- Akta Gminy Grodziec 1831 – 1939
- Grodzieckie Towarzystwo Kopalń Węgla i Zakładów Przemysłowych w Grodźcu Spółka Akcyjna 1891 – 1945 [1958]
- Powiatowy Związek Samorządowy Powiatu Będzińskiego – Wydział Powiatowy Będzin [1916] 1918 – 1939
- Starostwo Powiatowe Będzińskie [1914] 1918 – 1939
2. Archiwum Parafii p.w. św. Katarzyny w Będzinie – Grodźcu:
- Księgi metrykalne
II. Opracowania i czasopisma:
- Majchrzak D., Gospodarcza, społeczna i kulturowa ewolucja Zagłębia Dąbrowskiego na przestrzeni wieków na przykładzie Grodźca – maszynopis
Starościak D., „W dziełach swoich…”. Przemysłowcy i społecznicy Zagłębia Dąbrowskiego w XIX i XX wieku, Dąbrowa Górnicza 2014
Źródło: klubzaglebiowski.pl