JOW-y z głowy?
Sympatyczna skądinąd pani Agnieszka Białek (nie znamy się, więc opinia na podstawie konterfektu) była uprzejma wypowiedzieć się na tych łamach przed dwoma dniami na temat JOW-ów. Było też coś o maśle. Natchnęło to poniekąd niżej podpisanego, aby ciągnąć temat tydzień temu zaczęty. Przypomnę, że było o amatorszczyźnie. Zatem do rzeczy.
Słucham i czytam o „jednoosobowych okręgach wyborczych” od wielu już tygodni i nadal niewiele wiem. To znaczy, wiem że według niektórych to remedium na wszystkie nasze bolączki, według innych zaś, wręcz przeciwnie. Ma to jakoby zabetonować scenę polityczną i utrwalić to, co jest. Komu wierzyć? Pytanie zda mi się na miejscu, bo nikt właściwie nie uzasadnia głoszonej tezy. W każdym razie nie czyni tego tak, abym cokolwiek rozumiał. Skoro stary toko, było nie było po uniwersytetach kształcony i srodze doświadczony zbyt długim (wedle niektórych) życiem, niewiele rozumie, to co ma powiedzieć tak zwany przeciętny wyborca, którego za kilka tygodni wezwie się do referendum? Odpowie byle jak, jeśli w ogóle zechce przyjść do lokalu wyborczego. Za młodych lat, na studenckim obozie wojskowym spytaliśmy dowódcę, starego frontowca, czy czekający nas egzamin będzie „na niby” czy „pro forma”? „Ja wam dam na niby, oczywiście że pro forma!” – odpowiedział z lisim uśmieszkiem.
Do dziś nie jestem pewien, kto kogo wtedy robił w konia, choć wyrafinowany żarcik zdawał się przerastać poczciwego wojaka. Jeśli duży, siedmiomandatowy okręg wyborczy podzieli się na siedem możliwie równych kawałków to powstaną okręgi jednomandatowe? Nie wiem, czy dobrze kombinuję? A co dalej? Czy partia wystawiać ma wtedy jednego kandydata? Mniemam, że chodzi o to, aby do wyborów stanął najlepszy z najlepszych, ogólnie znany i szanowany i tak dalej. Ba, takich znajdzie się wielu. Jak znam życie, to każdy, kto tylko może, wystawi swojego, i znów wybrańcem zostanie i tak ten, którego wszechobecna buźka straszyć nas będzie z murów, płotów, gazetek i ulotek skryta za nazwą partii, obiecującej – ma się rozumieć – że tylko ona zrobi nam dobrze.
Głosów i tak kandydat zbierze w sumie niewiele, bo przy umiarkowanej frekwencji i rozrzucie na licznych najlepszych wyjdzie jak zawsze, czyli byle jak. Bo tak mi się zdaje, że pytanie ludu o rzeczy, których ów lud nie rozumie, to jakby lekarz pytał pacjenta cierpiącego na periarteritis nodosa, czy woli blokadę nowokainową czy wystarczą heparyny. Pani Agnieszka też niczego nie wyjaśnia. Przytacza natomiast całą masę zjawisk patologicznych, często słusznie, które zdają mi się powstawać nie tyle jako wynik niedoskonałości systemu demokratycznego, ale raczej z powodu niekompetencji, braku wychowania, hipokryzji, zawiści, pazerności, nieznajomości dekalogu i katechizmu i co tam jeszcze chcecie. Jaki wyborca, taki wybraniec. Zacząłbym od edukacji. Mylić się jest rzeczą ludzką. Zostawmy atoli na chwilę wielkie tematy. Przypomnijmy sobie, jak pięknie wygląda pasaż pod dworcem w naszym wspaniałym grodzie. A i w nim znalazły się błędy. Wejścia do sklepów już większość użytkowników przeniosła na właściwą stronę. Teraz czekamy na likwidację schodów od strony Kilińskiego, żeby przy wchodzeniu i schodzeniu nie trzeba było tęsknić za trzecią nogą.
toko